Dziś urodziny braci Kaczyńskich. Z wielkim impetem powraca kult Lecha, któremu niemal udało się już przyćmić papieża Polaka. Od rana trudno w zasadzie otworzyć lodówkę, by nie wyskoczył z niej zmarły prezydent. Urzędujący  obecnie prezydent Duda, prezes Kaczyński i premier Szydło otworzyli dziś w Świnoujściu gazoport jego imienia.

Polityka Lecha Kaczyńskiego była dokładnie taka, jak ten gazoport. To obiekt kosztowny, niepotrzebny, wzmacniający antagonizmy, będący fanaberią polityczną nastawioną na drażnienie wschodniego lidera dostaw gazu, czyli Rosji. Nieotwarty w terminie, nieopłacalny, będący obciążeniem zamiast przewagą konkurencyjną na rynku europejskim. Przestrzelony już w zamyśle.

Znakiem rozpoznawczym prezydentury Lecha Kaczyńskiego były weta. Mnóstwo wet. Nastawionych na totalne blokowanie propozycji reform Tuska. Większość wylewała dziecko z kąpielą. Kaczyński nigdy nie zakwestionował podstaw liberalnego rynku. Był niekonsekwentny. Z jednej strony nie zgodził się na likwidację przywilejów emerytalnych i rentowych. Z drugiej krytykował rządzących za dziury w budżecie. A potem znów domagał się obniżki VATu. Z jednej strony sprzeciwiał się przekształcaniu szpitali w spółki. Z drugiej miał w nosie zarówno strajkujących lekarzy, jak i białe miasteczko pielęgniarek. Odżegnywał się od „rozwoju przez zadłużanie”, aby za chwilę twierdzić, że nie uważa długu publicznego za złe rozwiązanie. Jego polityka zagraniczna kipiała od emocjonalnych ocen, jagiellońskich dąsów (sparaliżowane obrady Trójkąta Weimarskiego  po „kartofla” z „Die Tageszeitung”), nie wspominając już o pamiętnej gruzińskiej szarży. Do tego ustawa lustracyjna, obalona w końcu przez Trybunał Konstytucyjny i rozliczanie poprzedniego ustroju bez końca. Nabożny stosunek do prezydenta Busha. Czynienie zadość postulatom wznoszonym przez partię brata, ułaskawienie wspólnika swojego zięcia. Koszmarnie stronnicza i koszmarnie droga polityka historyczna.

Lech Kaczyński, chimeryczny i nadwrażliwy człowiek oraz sterowalny polityk, nie powinien być stawiany za wzór męża stanu, ponieważ wzbudza to wyłącznie zażenowanie i śmieszność zamiast potrzebnej, obiektywnej refleksji nad pewnym autentycznym potencjałem wrażliwości społecznej, którą niewątpliwie zmarły prezydent przejawiał. Zdominowany przez brata, wytrawnego i pazernego gracza, decyzyjność miał jednak ograniczoną do pokazowych fochów na forum międzynarodowym. Tragiczna śmierć zwolniła go niejako z wystawienia surowej noty za dość przeciętną prezydenturę, która sama w sobie się nie broni. Miejsce pochówku Kaczyńskiego wymuszono niejako awansem i grą na ludzkich emocjach. Przyzwoitość nakazywałaby, mimo wszystkich tych niuansów, nie stawiać Lechowi Kaczyńskiemu pomników wszędzie gdzie się da, nie wydawać państwowej kasy z Wytwórni Papierów Wartościowych na jego biografię i nie pompować jego postaci do wielkości herosa. Ludzie wyczują fałsz i doskonale zrozumieją, o czyje ego tak naprawdę chodzi.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. A swoją drogą śmiesznie wyglądałby taki napompowany kartofel. A dwa kartofele, to już boki zrywać.

  2. „Z wielkim impetem powraca kult Lecha, któremu niemal udało się już przyćmić papieża Polaka”

    Jarosław chciałby,ale poza środowiskiem moherowych beretów to NIEOSIAGALNE.

    JP2 to nie moja bajka – tak samo jak KRK ale pod względem „wielkości”/znaczenia porównywać Kaczyńskiego z JP2 to jak porównywać mrówkę ze słoniem.Budzi to tylko uśmiech politowania.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…