Od stu pięćdziesięciu (Kaliningrad) do pięciu tysięcy (Moskwa) zwolenników opozycjonisty Aleksieja Nawalnego protestowało przeciwko korupcji i polityce Władimira Putina. Policja działała bezwzględnie.
Sam Aleksiej Nawalny został zatrzymany w Moskwie, gdzie protestowało około 5 tysięcy osób (policja utrzymuje, że było ich 1500). Protest w stolicy Rosji został początkowo uzgodniony z władzami, zgodnie z przepisami i miał mieć miejsce na Prospekcie Sacharowa. Nawalny jednak wezwał swych zwolenników do demonstrowania na ulicy Twerskiej w centrum miasta, co pozbawiło uczestników protestu prawnej ochrony i rozwiązało ręce organom porządkowym. Zatrzymano około 500 osób – władze twierdzą, że 300.
Część z nich, tj. osoby niepełnoletnie, zwolniono po spisaniu danych i przeprowadzeniu rozmów, część zatrzymano do rana. Sam Nawalny został wypuszczony jeszcze tego samego dnia i na wolności będzie oczekiwać na proces sądowy, który odbędzie się 11 maja.
W tych miastach, w których demonstracje przeciwko obecnej władzy odbyły się zgodnie z prawem, nie doszło do poważniejszych incydentów. Tam zaś, gdzie organizatorzy organizowali zgromadzenie niezgodnie ze wskazanym miejscem policja działała brutalnie. Obserwatorzy informują, że używano pałek i siły fizycznej. Oczywiście przedstawiciele władz twierdzą co innego: naczelnik regionalnego departamentu bezpieczeństwa i przeciwdziałania korupcji w Moskwie Władimir Czernikow, działania policji ocenił jako „dokładne i zgodne z przepisami”. Jako „poprawne” oceniała działania organów porządkowych sekretarz Rady Praw Człowieka przy Prezydencie Rosji, Jana Lantratowa.
Demonstracje przeszły w miastach całej Rosji, choć nie miały tak dynamicznego przebiegu, jak choćby te z marca zeszłego roku. Na ulice wyszli przede wszystkim ludzie młodzi i bardzo młodzi, którzy nie pamiętają Rosji sprzed rządów Władimira Putina i chętnie podchwytują hasła o konieczności zmiany władzy i fatalnej kondycji państwa.