Plotki, od pewnego czasu krążące w mediach o złym stanie zdrowia Hillary Clinton, znalazły potwierdzenie – kandydatka Demokratów zasłabła i odwołała kilka kolejnych spotkań przedwyborczych.
Od kilkunastu dni media związane z Donaldem Trumpem oraz niektóre zagraniczne, pilnie śledziły postępowanie Hillary Clinton podczas wieców. Zwracano uwagę na ataki kaszlu, które uniemożliwiały przemówienia, chwiejny chód kandydatki i ochrypły głos. Spekulowano, że może to być nie tylko chwilowe pogorszenie stanu zdrowia, ale stałe obniżenie fizycznej formy, związanej z wiekiem. Pod tym względem amerykańskie media są bezwzględne: nie ma dla nich żadnych świętości, a kult zdrowia musi być przez kandydatów realizowany bez żadnej taryfy ulgowej.
Clinton zasłabła wczoraj w fatalnym dla siebie momencie, bo podczas uroczystości upamiętniających bardzo ważną dla Amerykanów 15 rocznicę ataku na WTC. Sztab kandydatki natychmiast wydał uspokajający komunikat, że to zapalenie płuc, ale ogólny stan zdrowia nie daje podstaw do niepokoju.
To nie wiele oczywiście pomoże, bo media nieprzychylne Clinton już pełne są spekulacji i plotek o jakoby prawdziwym stanie jej zdrowia. Przypominają przypadki zasłabnięć z przeszłością, jak upadek i uderzenie się w głowę w łazience w 2012 r, odwołanie w tym samym roku z powodu niedyspozycji zdrowotnych posiedzenia komisji Senatu.
Z polskiego punktu widzenia to nie brzmi poważnie, ale wczorajsza niedyspozycja może odjąć Hillary Clinton nieco głosów, bo Amerykanie z ich kultem zdrowia i sprawności mogą nie chcieć głosować na człowieka, który jako prezydent nie daje gwarancji stuprocentowego zdrowia. Clinton jest niemal w tym samym wieku co Trump, ma 69 lat, jej konkurent 70, oboje są więc jednymi z najstarszych kandydatów na prezydenta w USA. Tym bardziej więc kwestie zdrowia są tu istotne.