Już jutro Sejm zajmie się kolejną wersją tarczy antykryzysowej. Przedsiębiorcy oraz osoby, które prowadzą mikrofirmy, równocześnie pracując na etacie, mogą być zadowoleni. Pracownicy na etatach i śmieciówkach, a także bezrobotni – nie.
W czwartej tarczy znalazły się kolejne zapisy, które mają ułatwić firmom zminimalizowanie strat ponoszonych wskutek kryzysu. Przedsiębiorca, który nie ograniczył czasu pracy ani nie ogłosił w firmie przestoju, będzie mógł otrzymać z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych nawet 2500 zł dotacji na każdą zatrudnianą osobę. Warunkiem będzie wykazanie, że spadły obroty firmy – albo o 25 proc. z miesiąca na miesiąc w 2020 r. (wystarczy pokazać wyniki firmy z dwóch wybranych miesięcy pod rząd), albo o 15 proc. w ciągu dwóch dowolnie wskazanych miesięcy, w porównaniu z wynikiem przedsiębiorstwa równo rok wcześniej.
Tarcza da również przedsiębiorcom prawo wprowadzenia w firmie przestoju ekonomicznego nawet na okres 12 miesięcy po zakończeniu stanu epidemii, co oznacza obcięcie wynagrodzeń pracowników o 50 proc. Pracodawca będzie też mógł obniżyć wymiar czasu pracy o 20 proc., też na 12 miesięcy. Przynajmniej teoretycznie załoga firmy będzie musiała zaakceptować takie rozwiązanie. Aby móc ciąć płace, przedsiębiorca będzie musiał udowodnić, że iloraz funduszu wynagrodzeń i przychodów przedsiębiorstwa wzrósł o 5 proc. lub więcej.
– Rząd wykorzystuje kryzys do systemowego pogorszenia warunków pracy. Dotychczasowe formy wsparcia dla firm zakładały jednak, że pracodawcy musieli spełniać pewne warunki związane np. zachowaniem liczby zatrudnionych. W nowych propozycjach rząd daje zielone światło do pogorszenia warunków pracy dla firm, które nie wezmą pomocy – komentuje dla Portalu Strajk Piotr Szumlewicz, przewodniczący związku zawodowego Związkowa Alternatywa. Związkowiec nie ma złudzeń: nie ma mowy o solidarnym ponoszeniu kosztów pandemii. – Część kosztów kryzysu weźmie na siebie państwo, a część pracownicy. Pracodawcy pozostaną bez szwanku – podsumowuje filozofię działania rządu.
Powody do niepokoju mają również pracownicy sektora publicznego. Poprzednie „tarcze” dawały możliwość ur „ograniczenia kosztów wynagrodzeń osobowych”, czyli zwalniania ludzi, w administracji rządowej, jednostkach podległych i nadzorowanych przez rząd lub poszczególne ministerstwa. Nowe regulacje pozwalają „ograniczać koszty” we wszystkich jednostkach administracji publicznej: od urzędów, poprzez sądy, administrację samorządową i szkoły.
Jedyną grupą, którą można traktować jako pracowników i o której przypomniał sobie rząd, są osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. Taka osoba do tej pory nie mogła skorzystać z symbolicznego świadczenia postojowego (2080 zł), jeśli równocześnie pracowała na etacie lub umowie zleceniu. Teraz będzie mogła o nie wnioskować, i to za trzy miesiące, jeśli udowodni, że obroty jednoosobowej firmy z miesiąca na miesiąc spadły o 15 proc. lub też po 31 stycznia 2020 r. działalność została zawieszona.
Kolejne ułatwienia dla firm dotyczą tzw. złych długów. Według obecnych przepisów, jeśli upłynie 90 dni od terminu płatności, wierzyciel może odliczyć od dochodu kwotę nieuregulowaną przez dłużnika. Jeśli tarcza nr 4 zostanie przyjęta, działanie takie będzie możliwe już po 30 dniach. Firmom rzucono również koło ratunkowe na wypadek, gdyby koronawirus uniemożliwił im wykonanie zakontraktowanych wcześniej usług lub dostarczenie towarów. Kary poniesione z tego tytułu przedsiębiorca będzie mógł doliczyć do kosztów podatkowych.
Dla osób zwalnianych z pracy w tarczy nie przewidziano żadnych osłon ani dodatków. Rząd nie zamierza również pomagać pracownikom, którzy wskutek obniżenia wynagrodzeń znajdą się w trudnej sytuacji życiowej lub wręcz popadną w ubóstwo.
– W rządowych tarczach wciąż nie ma żadnego wsparcia dla osób biednych i pozbawionych pracy, nie ma rozwiązań, które pozwoliłyby zwiększyć stabilność zatrudnienia, nie ma wsparcia na rzecz poprawy bezpieczeństwa i higieny pracy. Zapisy tarczy 4.0 potwierdzają, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jest wrogi pracownikom i choć nie wprowadził stanu nadzwyczajnego, wypowiedział wojnę pracownikom – mówi Piotr Szumlewicz. Jako „szkodliwe i bezzasadne” związkowiec określa również ujawnione wcześniej zapisy czwartej tarczy, o których pisaliśmy na Portalu Strajk: narzucanie terminów wykorzystania zaległego urlopu, ograniczenie wysokości odpraw czy możliwość zawieszania Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych.