Potrzeba było aż strajku, żeby kierowcy autobusów miejskich w amerykańskim Detroit w stanie Michigan uzyskali podstawowe zabezpieczenie i dostęp do toalety na okoliczność bieżącej pandemii.

W minionym tygodniu kierowcy autobusów spontanicznie odmówili podjęcia pracy, zbierając się na dwóch dużych dworcach autobusowych w mieście. Zażądali od przełożonych i władz miasta podjęcia zdecydowanych działań, które poprawią ich bezpieczeństwo i zmniejszą ryzyko zachorowania w czasie pandemii.

Komunikacja miejska stanęła w całym Detroit, notabene, jak na 800-tysięczne miasto, niezbyt rozbudowana (całe miasto obsługuje 300 autobusów na 43 liniach). W efekcie, blisko 100 tys. mieszkańców nie mogło dojechać do pracy.

Postulaty kierowców poparł lokalny oddział (Local 26) związku zawodowego ATU (Amalgamated Transit Union, jedna z najstarszych organizacji pracowniczych na kontynencie amerykańskim, działa od 1892 r. w USA i Kanadzie). Zdaniem Glenna Tolberta, szefa związkowców, dodatkowym czynnikiem, który spowodował gniew kierowców i w efekcie ich odejście od wykonywania obowiązków było zamknięcie wszystkich publicznych restauracji, przez co kierowcy zostali pozbawieni dostępu do łazienek i możliwości umycia rąk.

O strajku kierowców burmistrz Detroit Mike Duggan z Partii Demokratycznej został zaalarmowany już o godzinie 5:30 rano, 17 marca. Tego samego dnia spotkał się ze strajkującymi i zapoznał się z ich żądaniami.

Władze miasta ze zrozumieniem przyjęły postulaty związkowców. Zadeklarowano ustawienie przenośnych toalet wraz ze środkami odkażającymi. Zwiększono zatrudnienie personelu sprzątającego, a pracowników wyposażono w nowe narzędzia, skuteczniej rozprowadzające konieczne do dokładnego czyszczenia pojazdów środki dezynsekujące. Kierowcy otrzymali rękawiczki i chusteczki nasączone specjalną substancją odkażającą na początku każdej zmiany oraz maski „na żądanie, o ile są dostępne”. Kierowcy w specjalnych punktach będą mogli również kupić jedzenie.

Ponadto, na czas pandemii podróż autobusami komunikacji miejskiej stała się bezpłatna – bilety bowiem kupuje się u kierowcy. Pasażerom nakazano korzystanie wyłącznie z tylnych drzwi autobusów; zastosowano podobne rozwiązania jak te w środkach publicznego transportu zbiorowego w wielu dużych miastach w Polsce. Pierwszy rząd siedzeń jest odgrodzony ze względu na bezpieczeństwo prowadzących pojazdy.

Kierowcy z Detroit – jak donoszą amerykańskie media – dostają SMS-y od kolegów z innych amerykańskich miast, którzy również zaniepokojeni są warunkami sanitarnymi, w których przyszło im wykonywać swoją pracę. Odezwali się między innymi kierowcy z Waszyngtonu.

Burmistrz Mike Duggan, demokrata, na specjalnej konferencji prasowej przeprosił związkowców, przyznając się do tego, że dotychczas niezbyt intensywnie wsłuchiwał się w prośby pracowników. Teraz zapowiada zwiększenie w kasie miejskiej środków na czyszczenie i dezynfekcję zarówno pojazdów jak i zajezdni.

Burmistrz Detroit ma 62 lata, a karierę w amerykańskiej polityce rozpoczął w 1986 roku. Cóż, człowiek uczy się przez całe życie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…