Dziś Lewica przedstawia w Sejmie swój projekt ustawy o podatku cyfrowym. Do laski marszałkowskiej trafi on za miesiąc – po konsultacjach ze związkami zawodowym, wyspecjalizowanymi organizacjami pozarządowymi i innymi podmiotami.
Na początku września wyszło na jaw, że „wstający z kolan” rząd PiS na jedno żądanie swoich amerykańskich przyjaciół wycofał się z pomysłu opodatkowania cyfrowych gigantów. Lewica w kampanii wyborczej zapowiadała, że tematu nie zostawi. Dziś opinia publiczna poznała więcej szczegółów projektu obłożenia Facebooka, Google’a czy Amazona raczej symbolicznym – ale jednak – opodatkowaniem.
7 proc. podatku miałyby zapłacić w Polsce korporacje cyfrowe o skonsolidowanym globalnym przychodzie powyżej 750 mln euro – przekazał Polskiej Agencji Prasowej poseł Adrian Zandberg. Zawierający taki zapis projekt został dziś zaprezentowany w Sejmie i zostanie poddany konsultacjom społecznym, które mają potrwać miesiąc.
– Miliony Polaków korzystają z platform cyfrowych, takich jak sieci społecznościowe i komunikatory. Nie da się ich uniknąć. Te platformy należą do kilku wielkich firm, które mają dominującą pozycję na rynku. Działa tu tzw. efekt sieciowy – firma, która ma już na pokładzie setki milionów konsumentów, posiada olbrzymią przewagę nad ewentualną konkurencją – tłumaczył Zandberg. Wskazywał również, że cyfrowi giganci zarabiają na swoich użytkownikach ogromne pieniądze, nawet jeśli korzystanie z portali jest ciągle bezpłatne; sednem tego procesu jest nieustanne pozyskiwanie danych o internautach.
– Następnie wykorzystują te dane do celów biznesowych i je sprzedają, np. w formie reklam profilowanych. To generuje ogromne zyski – mówił poseł Lewicy i członek Zarządu Krajowego Lewicy Razem.
Inspiracją dla polskich socjaldemokratów były m.in. Czechy, gdzie podatek cyfrowy został wprowadzony, a wpływy z niego są już zapisane w budżecie na bieżący rok. W czeskiej ustawie zapisano również, że siedmioprocentowy podatek ma dotyczyć serwisów, gdzie funkcjonuje ponad 200 tys. indywidualnych kont użytkowników. Absolutnie nie ma więc mowy o „gnębieniu innowacyjnej przedsiębiorczości” i ograniczaniu swobody działania na rynku. Czeska ustawa, tak jak polski projekt, obejmie wyłącznie największych z największych, faktycznych monopolistów o potencjale wpływania nie tylko na cyfrową rzeczywistość.
Zandberg zapewnił, że Lewica dysponuje ekspertyzami, z których wynika, że Facebook i jemu podobni nie zepchną nowych kosztów na użytkowników, bo właśnie ich liczba i możliwość pozyskiwania danych jest ich główną siłą. Ujawnił również, na co socjaldemokraci chcieliby przeznaczy 2 mld złotych rocznie, które może dać nowy podatek: za te pieniądze powstałby państwowy fundusz rozwoju nowych technologii, a biblioteki i szkoły otrzymałyby szybki internet dzięki przyłączeniu kabli światłowodowych.
– Polska potrzebuje działającego rozwiązania [w sprawie cyfrowych gigantów – przyp. MKF] już dziś. Musimy się przygotować na najbardziej prawdopodobny scenariusz, że żadnego porozumienia w OECD nie będzie. USA robią wszystko, by do niego nie doszło. Walczą o to, by ich firmy, bo w większości są to firmy amerykańskie, dalej płaciły śmiesznie niskie podatki. Polska ma w tej sprawie zupełnie inny interes niż USA – podsumował działacz Lewicy.