Zarabiają mało, pracują pod ogromną presją wyniku, a traktowani są jak przedmioty. W końcu się zbuntowali, przeprowadzili protest. Efekt? Z pracą pożegnał się dyrektor realizujący antypracowniczą politykę. Personel Pekeo nie zamierza jednak na tym poprzestać. Dziś kolejny dzień protestu, a pracownicy zapowiadają, że walczyć będą tak długo, aż zmieni się ich rola w banku, który jest oczkiem w głowie Mateusza Morawieckiego i jego ekipy.
W placówkach Pekao można dziś po raz kolejny zobaczyć pracowników ubranych na czarno. Są to uczestnicy ogólnopolskiego protestu przeciwko złym warunkom pracy. Personel nazywa akcje „czarnym protestem”, a związkowcy wyjaśniają, że chodzi o weryfikacje sił przed poważniejszym starciem. – Czarny protest pomyślany był jako akcja sondażowa badająca poparcie członków czterech organizacji związkowych. Około 70 proc. pracowników należących do związków wzięło udział w akcji protestacyjnej – wyjaśnia zadowolony Ferdynand Nowak, przewodniczący Zakładowego Związku Zawodowego Banku Pekao SA.
Zaczęło się 14 czerwca. Wtedy pracownicy Pekao po raz pierwszy przyszli ubrani na czarno. Za efektem wizualnym poszedł jasny przekaz. „Żądamy: realnego wzrostu wynagrodzeń w stosunku do wyników banku, zaprzestania nierealnych planów sprzedażowych, przywrócenia dialogu społecznego w banku, zaprzestania aroganckiego i przedmiotowego traktowania podwładnych” – pisały wtedy związki zawodowe.
Pracownicy domagali się rozliczenia planów sprzedażowych za 2017 roku. W połowie bieżącego roku wciąż nie otrzymali bowiem premii za tamten okres, a także nie mieli pojęcia, jakie wymagania są im stawianie w 2018. Teraz sprawa się wyjaśniła, właśnie dzięki ich akcji protestacyjnej, która wymogła na managemencie przyspieszenie. Radość przemieszała się jednak z przerażeniem. Okazało się bowiem, że oczekiwania znowu zostały wywindowane.
– Zastanawiam się, czy plany mogą rosnąć w nieskończoność? Jest przecież jakiś kres kart i kredytów, które można sprzedać ludziom. Każdy, kto ma znajomego bankowca wie, że czasami trzeba oddać mu przysługę i pod koniec roku przyjść otworzyć konto w banku – zwraca uwagę w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” jedna z pracownic.
To nie jedyny problem. Poważną bolączką są też niskie zarobki. Pracownicy placówki nie zarabiają więcej niż 3 tys. zł na rękę, a kasjerzy jeszcze mniej – ok 2,2 zł netto, przy czym każdy błąd w rozliczeniach muszą uzupełniać z własnej kieszeni. W tym samym czasie prezesi otrzymują roczne wynagrodzenia w wysokości kilku milionów złotych, dyrektorzy departamentu – ok 20 tys. zł miesięcznie, a dyrektorzy ds. sprzedaży – ponad 15 tys. zł brutto. Rekordem bezczelności była roczna pensja Luigiego Lovaglio, byłego prezesa, który w 2016 roku zarobił 12 mln zł.
Jednym z postulatów załogi jest demokratyzacja podziału zysków w ramach przedsiębiorstwa. Dlatego właśnie dzisiaj czarny protest będzie kontynuowany. W czwartek w Pekao odbywa się zgromadzenie walne, na którym zarządcy będą rozmawiać o pensjach najwyższego szczebla pracowników.
>Walka personelu Pekao przyniosła już dwa pozywtyne rezultaty. Pierwszy to wspomniane rozliczenie planów za 2017 rok. Drugi – zwolnienie z pracy dyrektora ds. personalnych Daniela Giejbatowa, który został odwołany dwa dni temu. Pracownicy liczą, że kierownictwo nie poprzestanie tylko na roszadach stanowiskowych, a zmieni się również podejście do człowieka. Mają dość niskich płac, bezosobowego traktowania, a także przepracowania. Bank od kilku lat redukuje stanowiska, jednocześnie nie zatrudniając nowych osób. W efekcie przeciętny pracownik jest dwukrotnie bardziej obciążony obowiązkami w porównaniu z sytuacją sprzed 2014 roku. – To się musi zmienić, nie jesteśmy robotami, mamy też swoje emocje i ograniczoną wydajność – mówi jedna z pracownic.
Warto też pamiętać, że od 2017 roku właścicielem banku jest Skarb Państwa, który odkupił większościowy pakiet od włoskiego inwestora. Pracownicy akcentują, że od tego czasu warunki pracy uległy znacznemu pogorszeniu. „Chyba nikt z nas nie wyobrażał sobie, że nowa dobra zmiana wprowadzi taką kulturę korporacyjną, która wprawia nas w zdziwienie, ogromne rozczarowanie i wywołuje protest” – piszą związkowcy z Pekao.