Site icon Portal informacyjny STRAJK

Air France liże rany po strajku

twitter.com

Największy francuski przewoźnik powietrzny poniósł wielomilionowe straty w wyniku siedmiodniowego strajku personelu pokładowego. Zarządców koncernu nie nauczyło to jednak szacunku do pracowników. Nadal nie chcą spełnić oczekiwań załogi. Związki rozważają więc kolejne protesty, a pasażerowie tracą zaufanie do marki.

Od dziś samoloty z logo Air France startują z lotnisk nad Loarą bez opóźnień i zgodnie z harmonogramem. Jest to pierwszy taki dzień od tygodnia, kiedy rozpoczął się największy w ostatnich latach strajk stewardów i stewardes. Liczby obrazujące skalę paraliżu usług przewoźnika robią wrażenie. Tylko na paryskich lotniskach odwołano 150 lotów, co stanowi 15 proc. wszystkich zaplanowanych. W portach lotniczych koczowali wściekli pasażerowie, a koncern próbował ratować sytuację podstawiając autokary, co rozładowało nieco napięcie, jeśli chodzi o połączenia krajowe, jednak nie mogło pomóc, gdy pracy odmówili pracownicy obsługujący loty długodystansowe. Air France stracił w wyniku strajku ok. 100 mln euro. Jest to dotkliwy cios dla przedsiębiorstwa, które w ostatnich latach zaczęło notować dodatni bilans finansowy po latach kryzysu. Prezes przewoźnika Frederic Gagey przyznaje jednak, że najwięcej będą kosztować straty wizerunkowe.

 

Kierownictwo Air France może jednak mieć pretensje wyłącznie do siebie. Od początku trwającego od 2014 roku sporu zbiorowego wierchuszka firmy nie przejawiała szczególnych chęci do podjęcia dialogu z reprezentującymi załogę związkami zawodowymi. Matrycą konfliktu jest kwestia warunków, na jakich zostanie przedłużone wygasające w październiku br. porozumienie zbiorowe. Kierownictwo dąży do obniżenia standardów zatrudnienia poprzez ich uelastycznienie i osłabienie wpływów organizacji pracowniczych. Proponowane przez spółkę rozwiązania mają również umożliwić zwiększenie możliwego tygodniowego czasu pracy. Pracownicy zaś domagają się zachowania obecnych warunków i zwiększenia płac, co uzasadniają faktem, że przewoźnik w ostatnim roku zanotował zyski.

Obecnie kierownictwo firmy próbuje obarczyć odpowiedzialnością za ogromne straty „roszczeniowych” pracowników. Związkowcy kontrują wskazując, że odmowa pracy była ostatecznością, do której załogi zostały doprowadzone wskutek aroganckiej i bezkompromisowej postawy zarządu. – Poinformowaliśmy zarząd, że może dojść do strajku już 3 czerwca. Daliśmy im dwa miesiące, aby to omówić – powiedział w radiu RMC Christophe Pillet ze związku zawodowego SNPNC. – Nie wykorzystali tego czasu – podkreślił.

Napięcie na linii managment-związki zawodowe narastało w Air France od dawna. W październiku ub. roku podczas protestu przeciwko planowanym zwolnieniom grupowym grupa wściekłych pracowników zaatakowała wychodzących z budynku lotniska de Gaulle’a dyrektorów zarządzających.  Prezes Air France, Frédéric Gagey, uciekł bez szwanku, jednak wiceprezesa Pierre’a Plissonniera i dyrektora ds. HR Xaviera Brosetę dopadli wściekli pracownicy, zdzierając z nich kosztowne marynarki i koszule.

Mimo bolesnych strat finansowych powstałych w wyniku strajku,  zarząd Air France nie zgodził się na postulaty związkowców. Centrale zastanawiają się obecnie nad organizacją kolejnych protestów.

 

 

Exit mobile version