To trudny problem dla Zachodu i Polski: mieszkańcom Krymu rosyjska okupacja się podoba.
Rok temu, jak donosi tygodnik „Forbes”, badanie Instytutu Gallupa wskazało, że 82,8 proc. mieszkańców Krymu pytanych o stosunek do aneksji półwyspu odpowiedziało, że się z nią zgadza. 73, 9 proc. uznało, że to będzie lepsze dla ich rodzin, podczas gdy 5,5 proc było przeciwnego zdania.
Po roku podobne badania zrobiła niemiecka sondażownia GfK. Mimo trudności ekonomicznych, wzrostu cen spowodowanych odcięciem Krymu od Rosji i ostatnimi problemami w dostawie prądu postawy się nie zmieniły lub zmieniły się niewiele.
Na pytanie: ”Czy popierasz rosyjską aneksję Krymu?”, 82 proc. ankietowanych odpowiedziało „tak”, 11 proc. – „raczej tak”. Dwóch na stu jednoznacznie nie popiera, a kolejne 2 proc. raczej nie popiera. 3 proc. nie miało zdania.
Co gorsza, mniejszość tatarska, stanowiąca 10 proc. mieszkańców Krymu, po roku od aneksji tylko w 4 proc. nie popiera aneksji. To nie dziwi o tyle, że po przejęciu Krymu Rosja dała Tatarom o wiele więcej praw w dziedzinie języka, kultury i biznesu, niż Ukraina im obiecywała.
GfK zapytał także mieszkańców półwyspu, jak oceniają ukraińskie media, do których mają nieskrępowany dostęp. 1 proc. stwierdziło, że podają one „całkowicie prawdziwe informacje”, a 4 proc. było zdania, że informacje są bardziej prawdziwe niż kłamliwe. Reszta demonstrowała daleką posuniętą nieufność.
„Rok po aneksji półwyspu na Morzu Czarnym ankiety systematycznie pokazują, że jego mieszkańcy – czy to Ukraińcy, Rosjanie czy Tatarzy są w większości zgodni: życie w Rosji jest lepsze niż na Ukrainie. (…) Chyba, że wszyscy jesteśmy w stanie uwierzyć, że mieszkańcy pytani przez Instytut Gallupa i GfK odpowiadali pod pistoletem trzymanym przez funkcjonariuszy FSB” – pisze „Forbes”.