Pożywkę mieli 1 grudnia fani teorii spiskowych z Łodzi. Księgarnia Wojskowa zorganizowała dla nich zebranie z tropicielem żydokomunistycznych spisków Marianem Miszalskim. Jak twierdziła, we współpracy z biurem poselskim Piotra Glińskiego.
Rewelacje Mariana Miszalskiego można bez problemu odnaleźć w internecie, na autorskiej stronie oraz w wywiadach udzielanych portalom prawicowym. Dobrą próbkę jego patrzenia na świat daje wywiad udzielony Frondzie, w którym Miszalski „demaskuje” potęgę Żydów i ich szkodliwy wpływ na państwo polskie następującymi słowami:
„Formalnie nigdzie takich przywilejów nie zapisano w prawie (no, może poza zapisami dotyczącymi żydowskiej reprezentacji w KRN czy PPR, albo tworzenia „żydowskich przedsiębiorstw”), ale sowiecka obsada kluczowych resortów siłowych, handlu zagranicznego, finansów oraz propagandy Żydami skutkowała w praktyce uprzywilejowaniem reszty żydowskiej społeczności. Jego konsekwencje trwają do dzisiaj…”
W innych tekstach nieustannie powracają wątki tajnych służb animujących działalność KOD-u, pieniędzy George’a Sorosa i oczywiście Żydów, którzy według Miszalskiego kierują obecnie polską opozycją tak, jak swojego czasu zrobili rewolucję w Rosji. Internetowa publicystyka jednak autorowi nie wystarcza, toteż swoje przemyślenia w tym zakresie zawarł w książce „Żydowskie lobby polityczne w Polsce”. „Dzieło” można nabyć za niecałe 30 zł – niewygórowana cena, zważywszy na to, że w opisie książki czytamy, że jest to pierwsza praca, która kompleksowo przedstawia dzieje żydowskiego lobby obecnego w naszym kraju od tysiąca lat. W takim też duchu autor przemawiał w Łodzi, przekonując, że większość decyzji politycznych w Polsce, ba, na świecie, podejmowanych jest pod wpływem kół promujących interesy Izraela. Ratunek, przynajmniej na naszym podwórku, to silne państwo pod rządami PiS.
Kiedy zdjęcia plakatu z informacją o poparciu biura Glińskiego pojawiły się w mediach społecznościowych, wiceminister błyskawicznie zwalił wszystko na Księgarnię Wojskową. Zerwał z nią współpracę z powodu „nadużycia zaufania”, co jednak nadal nie tłumaczy, skąd wzmianka o jego biurze na plakatach zapraszających na występ antysemickiego publicysty. Podobno wiceminister nie miał zresztą o występie pojęcia, a i poglądy Miszalskiego są mu obce.