Ar-Rakka została wyzwolona – to dobra wiadomość. Zła jest taka, że miasto przynajmniej przez kilka lat nie będzie nadawało się do normalnego życia. Amerykańska koalicja walcząca z IS nie zamierza pomóc w odbudowie, a syryjska opozycja kłóci się o to, kto będzie zarządzał odwojowanymi terytoriami.
Czteromiesięczną bitwę o metropolię wraz z przyległościami zakończyło wczoraj starcie na miejskim stadionie. Syryjskie Siły Demokratyczne, wspierane przez USA, odniosły ostateczne zwycięstwo. Teraz, jak poinformowała „Al-Dżazira”, zajmują się czyszczeniem Ar-Rakki z min, bomb i ładunków wybuchowych.
#Raqqa is free ✌?
Former capital of ISIS has been freed by women of #SDF & #YPJ
Commander #RojdaFelat removed the black flag
? @Yalda_so pic.twitter.com/8LKhe2cX4o— Mohd. Imran (乇мմ™) (@TheSoulfulEMU) 18 października 2017
Organizacje broniące praw człowieka nie mają wątpliwości – poddawana od kilku miesięcy bombardowaniom i ostrzałom artyleryjskim Ar-Rakka nie nadaje się obecnie do zamieszkania. W mieście nie ma elektryczności ani wody bieżącej. Liczba osób cywilnych, które zginęły podczas bitwy, jest nie do oszacowania. Niepewne i z pewnością zbyt niskie oceny strat podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, które mówi o przynajmniej 900 zabitych cywilach, w tym przynajmniej 570 podczas nalotów.
Koalicja prowadząca naloty nie ma zamiaru włączyć się w odbudowę Ar-Rakki. Amerykański Sekretarz Stanu Rex Tillerson już oznajmił, że koalicja nie zajmuje się działaniami na rzecz niwelowania zniszczeń wojennych. Nieco bardziej „hojny” okazał się specjalny wysłannik prezydenta USA przy koalicji. Powiedział on, że Amerykanie przeprowadzą „stabilizację” Ar-Rakki, co, jak wyjaśnił, oznacza… wywóz gruzu i śmieci, oczyszczenie dróg, by mogły wjechać ciężarówki z pomocą humanitarną, doprowadzenie wody bieżącej i najbardziej podstawowych udogodnień. Również rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert we wczorajszym oświadczeniu potwierdziła, że Amerykanie pomogą w stabilizowaniu Ar-Rakki i będą „współpracować z lokalnymi organami”. Na szerzej zakrojoną pomoc owe lokalne władze liczyć jednak nie mogą.
US and ISIS led Coalition turned #Raqqa into a ruinous heap.#YinonPlan fulfilled. Israel very happy#DeirEzzor pic.twitter.com/XBuBNq6kHV
— Nardeep Pujji (@AWAKEALERT) 17 października 2017
.@statedeptspox: The liberation of #Raqqa is near, we will work with partners to finish the job until all Syrians & Iraqis are free. pic.twitter.com/7hT5CaIBsQ
— Department of State (@StateDept) 17 października 2017
Amerykanie już zajmują się natomiast szkoleniem Wewnętrznych Sił Bezpieczeństwa Ar-Rakki. W lipcu w ramach przygotowywania tej formacji przygotowanych do służby było pięciuset oficerów, teraz ich liczba ma wzrosnąć do trzech i pół tysiąca.
Dodatkowo na horyzoncie rysuje się dodatkowy konflikt polityczny. Stany Zjednoczone już w ubiegłym roku jednoznacznie dały do zrozumienia, że odbite z rąk Państwa Islamskiego tereny nie zostaną przekazane pod administrację rządu w Damaszku. Wiosną natomiast SDF twierdziło, że ma już skład rady, której odda zarząd nad miastem – miała być ona złożona z przedstawicieli miejscowej społeczności, różnych plemion i grup etnicznych. USA nie ukrywały, że Ar-Rakka ma stać się centrum proamerykańskiej opozycji w Syrii. Teraz jednak, gdy IS zostało wyparte z miasta, zgłosiło się przynajmniej dwóch chętnych do zarządzania wyzwolonymi terenami: obok Rady Cywilnej Ar-Rakki, utworzonej przez SDF, także Rada Prowincji Ar-Rakka, którą wspiera przebywająca w Turcji opozycyjna Syryjska Koalicja Narodowa. Uważa się ona za sukcesorkę opozycyjnych organów lokalnego rządu, które powstały w 2013 r. po tym, kiedy fundamentalistyczne formacje zbrojne oraz Wolna Armia Syrii wyparły z miasta urzędników rządu al-Asada. Twierdzi, że Kurdowie z SDF nie mają prawa rządzić prowincją zamieszkiwaną głównie przez Arabów i oskarża ich o prowadzenie antyarabskich czystek etnicznych (które to zarzuty SDF rzecz jasna odrzuca).
We wrześniu Amerykanie próbowali mediować między dwiema organizacjami – bez efektu. Pretensje Rady Prowincji pozostaną zapewne bez dalszych konsekwencji, bo to SDF kontroluje sytuację na miejscu. Sprawa pokazuje jednak, że usunięcie Państwa Islamskiego nie oznacza zamknięcia wszystkich antagonizmów i samo w sobie nie gwarantuje Syrii spokojnej przyszłości. Zbyt wiele sił ma w tej wojnie własne interesy.