Mińsk nie chce na swoim terytorium obcych baz wojskowych, ale nie może też pozostawić bez reakcji działań sąsiadów, także Polski – z takim przekazem wystąpił w Brukseli Uładzimir Makiej, minister spraw zagranicznych Białorusi.
Makiej podkreślał, że jego krajowi zależy na dobrych stosunkach zarówno z Unią Europejską, jak i z Rosją. Dlatego wzmacnianie obecności US Army w Europie Środkowo-Wschodniej jest przez Białoruś postrzegane z pewnym niepokojem. „To mogłoby zwiększyć nieufność w regionie” – powiedział szef białoruskiej dyplomacji. Następnie stwierdził, że jego państwo wolałoby wnosić wkład w bezpieczeństwo w tej części Europy, utrzymując konstruktywne relacje ze wszystkimi sąsiadami, a nie wpuszczając na swoje terytorium obce bazy wojskowe. Nie może jednak pozostawić bez reakcji postępowania sąsiadów.
Jeśli więc obecnie Białoruś nie planuje organizacji rosyjskiej bazy wojskowej w swoich granicach, to w przypadku pojawienia się w Polsce takiej właśnie bazy wojsk USA jej koncepcja bezpieczeństwa może ulec zmianie.
Kilka dni temu rozgłos – nie tylko w Polsce, ale i za wschodnią granicą – zdobył dokument pt. „Propozycja amerykańskiej obecności w Polsce” opracowany w Ministerstwie Obrony Narodowej. Autorzy przekonują w nim, że Polska potrzebuje stałej obecności dywizji pancernej NATO, ponieważ bezpośrednią agresją Rosji zagrożony jest przesmyk suwalski, czego efektem byłoby odcięcie państw bałtyckich od innych krajów członkowskich NATO. Znajdujemy w nim również deklarację wyłożenia 1,5-2 mld dolarów na pokrycie kosztów stałego stacjonowania Amerykanów nad Wisłą.