Sromotna porażka w Afganistanie spowodowała, że prezydent Stanów Zjednoczonych, 78-letni Joe Biden postanowił bez kompleksów przyjąć wybór strategiczny swego poprzednika: „dość wiecznych wojen”. Ameryka będzie teraz zastanawiać się trzy razy, zanim wyśle gdzieś żołnierzy: „Nie chodzi tylko o Afganistan. Chodzi o zakończenie epoki dużych interwencji militarnych, które mają na nowo tworzyć jakieś obce kraje”.
Przemówienie Bidena wygłoszone na koniec przegranej wojny jest gorączkowo analizowane przez amerykańskich publicystów i polityków. Nowa polityka zagraniczna Ameryki zachowa linię Trumpa, choć b. prezydent nie mówiłby przy okazji o „wielkich błędach Stanów Zjednoczonych”, jak Biden. „Musimy nauczyć się na tych błędach” – prawie skandował prezydent. „Cel naszych misji musi być jasny i realistyczny, bez stawiania sobie celów, których nigdy nie osiągniemy” – przekonywał, jakby mówił do dzieci. „Musimy skoncentrować się na bezpieczeństwie USA” – podkreślał.
Według Atlantic Council z Waszyngtonu, było to „najbardziej elokwentne porzucenie internacjonalizmu” (neokonserwatyści tak nazywają imperializm). „America is back” – powtarza Biden, a to miałoby znaczyć, że wraca do siebie. Zmniejszenie interwencjonizmu miałoby z kolei służyć zebraniu sił na konfrontację z Chinami, konkurentem handlowym, u którego USA są zadłużone po szyję. Ta konfrontacja wcale nie musi być militarna.
Biden mówi o konkurencji między „demokracją” a „autorytaryzmem”: chce jesienią zwołać szefów państw, które według Waszyngtonu są demokratyczne (lista na razie jest tajna), by przewodzić im w dyplomatycznej i gospodarczej konkurencji z Chinami.
Więc nie tylko chaos ucieczki z Afganistanu spowodował, że Amerykanie odpowiedzieli milczeniem na prośby o pomoc ze strony zbrojnej opozycji antytalibskiej pozostałej w Dolinie Pandższiru. Według ostatnich doniesień, nowa armia afgańska pokonała przeszkody trudnodostępnej doliny i postępuje w terenie. Obrońcy nadają alarmistyczne komunikaty, ale jak dotąd nie przekonały armii USA do pomocy. Ma ona raczej nadzieję, że w Afganistanie wybuchnie po prostu wojna domowa, jak przewiduje gen. Mark Milley, szef połączonych sztabów armii Stanów Zjednoczonych.