„Dopiero jesienią” – usłyszeli zatrudnieni w sieci dyskontów Biedronka od swoich przełożonych. To odpowiedź na pytanie o urlopy. Załogi są wściekłe. „Zaplanowaliśmy już sobie wakacje” – mówią pracownicy. Powodem takiej decyzji są problemy kadrowe.
Pracownicy sklepów należących do koncernu Jeronimo Martins nie wyjadą ze swoimi rodzinami na letnie urlopy. Plany wakacyjne będą mogli zrealizować dopiero jesienią. O bulwersującej sprawie poinformował w rozmowie z „Gazetą Pomorską” szef skupiającej pracowników „Biedronki” komisji NSZZ „Solidarność”, Piotr Adamczak. – Ludzie w Biedronce harują, a tu taka wdzięczność? – wścieka się działacz. – Co chwilę ktoś się zwalnia, a w zamian nie przychodzi nikt nowy. Dlatego ci, którzy zostali, muszą pracować za kilka osób. Dziewczyny już nie dają rady. Ile można wytrzymać? Płaczą po kątach. Im ten urlop jest potrzebny dla poratowania zdrowia! Chcą jechać na wakacje, gdy dzieci mają wolne w szkole – zaznacza Adamczak na łamach „GP”.
Zatrudnieni skarżą się również na system wynagrodzeń, premiujący osoby nie korzystające ze zwolnień lekarskich. One mogą liczyć na wyższe wynagrodzenia. To właśnie było powodem sprzeciwu pracowników, który przerodził się w niezadowolenia, które objawiło się w formie strajku włoskiego, przeprowadzonego w ramach sieci 2 maja. Piotr Adamczak przyznaje, że koncern zareagował represjami.