Związki zawodowe w Biedronce w końcu się dogadały. Po latach atomizacji i nieporozumień, wreszcie została podpisana umowa o współpracy. To bardzo niedobra wiadomość dla kapitalisty, bowiem reprezentanci pracowników wyartykułowali zgodnie siedem postulatów. Jeśli nie zostaną spełnione, w sieci odbędzie się strajk.
Tym razem nie chodzi o podwyżki, które w latach 2017-18 z uwagi na trudności w znalezieniu chętnych do pracy były przyznawane pracownikom Biedronki kilka razy. Tym razem celem jest poprawa warunków pracy: zapewnienie lepszej ochrony placówkom i ich pracownikom, poprawę zasad magazynowania, instalację sprawnej klimatyzacji we wszystkich sklepach, wprowadzenie jasnego regulaminu wynagradzania, przesunięcie godzin zamknięcia sklepów w dni poprzedzające dni bez handlu do godz. 21:00 oraz podpisanie porozumienia ws. funkcjonowania związków.
Pracownicy są zdeterminowani, bo mają dość uciążliwej wielozadaniowości. Istotnym postulatem jest utworzenie stanowiska magazyniera. Obecnie takie obowiązki są cedowane na kasjerów, co przyczynia się do ich zmęczenia, kontuzji i poczucie przeciążenia. Niedopełnione bywają również procedury bezpieczeństwa, gdyż nierozładowany towar zagradza często wyjścia ewakuacyjne. Pracownicy po prostu nie mają czasu się zająć takimi sprawami.
Związkowcy apelują również o zwiększenie zatrudnienia kasjerów, co będzie korzystne zarówno dla nich, gdyż obciążenie pracą i pośpiech zostaną zredukowane, jak i dla klientów, którzy nie będą musieli czekać w długich kolejkach. „Ponadto postuluje się, aby wszystkie boksy kasowe w każdej placówce handlowej były otwarte i dostępne dla klientów podczas każdej zmiany” – apeluje koalicja związków zawodowych.
Jeśli chodzi o płace, pojawił się jedynie postulat wyrównania poziomu wynagrodzeń niezależnie od lokalizacji sklepu oraz ustanowienia regulaminu wynagradzania, w którym znajdą się kryteria premiowania.
Na jakim etapie jest spór? 15 stycznia we wszystkich placówkach staną urny z kartami do głosowania. Będzie to najdłuższe referendum w historii polskiego ruchu pracowniczego – potrwa aż do 30 kwietnia. To dłużej niż głosowanie w Indiach, największej demokracji świata, gdzie obywatele wybierają władze przez 10 dni. Dlaczego tak długo? Tak aby zagłosować mógł każdy z 65 tysięcy zatrudnionych w dyskontach, magazynach i biurach. Organizatorzy strajku chcą mieć pewność, że frekwencja przekroczy 50 proc., co przy założeniu, że odmowę pracy poprze więcej niż 50 proc. uczestników plebiscytu, uczyni go wiążącym.
Uzwiązkowienie w Biedronce wynosi jedynie kilka procent. Organizacje pracownicze NSZZ „Solidarność”, Solidarność ’80 oraz Sierpień ’80. dotąd jeszcze ani razu nie porozumiały się w kluczowej sprawie. Teraz nastąpił przełom. Związkowcy mają nadzieję, że przełoży się to na zwiększenie zaufania do idei uzwiązkowienia i wzrost liczby członków.