Strajk.eu rozmawia z Dražaną Lepir z organizacji Oštra Nula, zajmującej się budowaniem społeczeństwa obywatelskiego w Bośni.
Kogo reprezentujecie? Czyich praw bronicie?
Nie jesteśmy sfokusowani na żadną konkretną grupę. Oštra Nula w Banjaluce powstała spontanicznie, w reakcji na gwałtowne podwyżki cen podstawowych produktów pod koniec 2009 r. Wypowiadamy się w imieniu wszystkich, którzy akurat tego potrzebują: wszystkich wykluczonych i pozbawionych głosu, napiętnowanych przez społeczeństwo jako „bezwartościowi”, „zera”. Stąd nasza nazwa („ostre, kanciaste zero” – przyp. WK). Prawa tych ludzi są cały czas łamane. Wśród nich są pracownicy, kobiety, mniejszości. W tej chwili skupiamy się najbardziej na młodych ludziach i to z nimi pracujemy najczęściej, ale staramy się nie zaniedbywać innych grup.
Jakie są problemy dzisiejszej klasy pracującej w Bośni? Czym się charakteryzuje tamtejszy prekariat? Z zewnątrz raczej nie wydaje się, aby była to grupa w jakikolwiek sposób zmobilizowana do wspólnej walki o swoje przywileje. Czemu tak się dzieje?
Brakuje samoświadomości. Świadomość klasowa zatraciła się zupełnie na rzecz narodowej – zamiast prekariuszy mamy wciąż podział na Bośniaków, Serbów i Chorwatów. Związki zawodowe czy inne podmioty zobligowane nie tylko do tego, aby pilnować przestrzegania prawa, były systematycznie demontowane i podporządkowywane naszym skorumpowanym politykom – de facto przestępcom, oligarchom u władzy. Prekariusze są straszliwie osłabieni, nasze społeczeństwo jest przeżarte korupcją na każdym szczeblu. W takich warunkach trudno się oddolnie zorganizować i cokolwiek wywalczyć.
Wasze największe sukcesy? Z czego jesteście najbardziej dumni?
Nie ma jednej takiej rzeczy. To codzienna walka. Jesteśmy dumni, że w ogóle przetrwaliśmy w tych wyjątkowo niesprzyjających warunkach. Demaskujemy rządową nacjonalistyczno-religijną propagandę. Inspirujemy inne organizacje, młodzi ludzie stają się dzięki nam świadomi, biorą sprawy w swoje ręce, zaczynają myśleć krytycznie.
Co z prawami kobiet w Bośni? Sytuacja wygląda na nieporównanie lepszą niż u nas. W Bośni nikt nie próbuje zamachnąć się na prawo do aborcji.
To, że w tej chwili aborcja jest legalna nie znaczy, że tak pozostanie – prawa kobiet to u nas wciąż egzotyczna nowość, ciekawostka ostatniego stulecia. Nie jest częścią naszej kultury, tradycji, mentalności Bałkanów. Kobiety w Bośni nie mają wypracowanej stabilnej pozycji w społeczeństwie, wciąż muszą ją potwierdzać. To walka, która się nie kończy. Prawo jest niby takie jak unijne, a w głowach ludzi wciąż rządzi patriarchat. Udział kobiet w życiu publicznym jest szczątkowy, nie są zachęcane do aktywności, stawiania sobie nowych celów, walki o swoje.
Jak wygląda edukacja seksualna?
Nie funkcjonuje u nas w ogóle takie pojęcie. Szkolnictwo nie zamierza się tym zajmować, może z wyjątkiem lekcji biologii, gdzie mówi się o anatomii i procesie reprodukcji u ssaków.
Kogo popieracie, z kim identyfikujecie się politycznie? Są w Republice Serbskiej jakieś partie, które mogą nazwać się lewicowymi i są wiarygodne społecznie?
Nie mamy tu lewicowców. Mamy albo nacjonalistów, albo oportunistów, ewentualnie dwa w jednym. Ludzie z Republiki Serbskiej z zasady nie ufają politykom – pomijając prawicowych fanatyków, a ci chętnie angażują się we wspieranie radykałów. Całe lata kłamstw i cwaniactwa nauczyły ten naród, że nie warto wierzyć nikomu. Jesteśmy zgorzkniali, biedni, ciężko będzie nas porwać jakąś ideą.
Co mówicie krytykom, którzy zarzucają wam, że reprezentujecie obce interesy? Jednym z waszych sponsorów jest Ambasada Stanów Zjednoczonych. Jak tłumaczycie się z tego, że nie sprzedaliście się i nie realizujecie polityki obcych państw?
Na to nie ma dobrej odpowiedzi. Pracując w jakiejkolwiek organizacji pozarządowej w Bośni jest się narażonym na ostracyzm. Nawet nie z powodu “obcych pieniędzy”, choć również, ale głównie dlatego, że negujemy konserwatywne wartości, pokazujemy, że są hamulcem rozwoju społeczeństw. Praca dla dobra wspólnego w kraju z naszą historią podejrzana jest z automatu.
Zajmujecie się głównie szkoleniami, doradztwem, organizacją konferencji mających podnościć świadomość obywatelską. Więcej do zrobienia jest w tym zakresie w Republice czy w części chorwacko-muzułmańskiej? Współpracujecie z tymi “z drugiej story mocy”?
Poziom wiedzy o społeczeństwie jest koszmarnie niski w całej Bośni. Najnowocześniejszym, najbardziej wyzwolonym miastem w naszej części jest Tuzla. Ale wciąż jest dużo do zrobienia. W Republice Serbskiej władza jest autorytarna, choć udaje, że realizuje postulaty socjaldemokracji. W rzeczywistości prawa pracownicze są tu w opłakanym stanie, jest gorzej niż po drugiej stronie. Zależy im, aby poziom wiedzy obywateli był jak najniższy. Praktycznie walczymy z wiatrakami.
Rozmawiała Weronika Książek