Zaczyna się drugi tydzień strajku nauczycieli akademickich w Wielkiej Brytanii. Protestujący nie godzą się z perspektywą obniżki emerytur, żądają również podwyżek. Akcja objęła blisko 70 uczelni w całym kraju.
– Tysiące pracowników uniwersyteckich rozpoczęło nową falę protestów, by zapobiec porażającej obniżce gwarantowanej emerytury sięgającej 35 proc. Odpowiedź studentów była wspaniała. Chcę podziękować każdemu z nich, kto stanął po naszej stronie. Te strajki były do uniknięcia, ale uniwersyteccy pracodawcy nie zaakceptowali kompromisowych propozycji naszego związku, które ratowałyby emerytury – powiedziała Jo Grady, przewodnicząca związku zawodowego UCU, zrzeszającego pracowników naukowych i dydaktycznych.
21 lutego rozpoczął się drugi etap akcji protestacyjnej, rozpisanej na dziesięć dni. Technicznie to dwa spory zbiorowe, jeden, większy, dotyczący wysokości płac i drugi w sprawie emerytur. Oba zaczęły się jeszcze przed pandemią.
Dlaczego wykładowcy mają tracić emerytury?
Brytyjscy naukowcy, nauczyciele akademiccy i eksperci z think tanków otrzymują świadczenia w ramach Universities Superannuation Scheme – z prywatnego funduszu emerytalnego. Jego kierownictwo jeszcze w marcu 2021 r. oświadczyło, że dla utrzymania obecnej wysokości emerytur uczelnie będą musiały płacić wyższe składki – rynkowe działania funduszu przy obecnych wpływach nie dają bowiem spodziewanej stopy zwrotu, a i w przyszłości inwestycje mogą się nie zwrócić. Składki miałyby wzrosnąć o 30, a w skrajnym wypadku nawet 50 proc. Na to nie chcą zgodzić się uczelnie, tym samym oznajmiając pracownikom, że ich emerytury radykalnie spadną.
Pracownicy i pracownice naukowe są oburzeni. Wiedzą, że brytyjskie uniwersytety, działające na zasadach prywatnego biznesu, nie są biedne. Studenci płacą za naukę czesne, które w ostatnich latach nie spadało. Uczelnie już oszczędzają, zatrudniając wykładowczynie i wykładowców na umowach czasowych czy w niepełnym wymiarze godzin. Natomiast o oszczędzaniu na menedżerach i kadrze zarządzającej nie słychać. Według wyliczeń UCU uczelnie zarobiły, głównie na płatnych studiach, ponad 40 miliardów funtów, mają też rezerwy finansowe.
Spór zbiorowy w sprawie emerytur jest prowadzony na 44 uczelniach. Tam też wykładowcy, którzy popierają protest UCU, odwoływali zajęcia i organizowali pikiety na terenie kampusów. Dziś i jutro protestujących będzie więcej, bo do walczących o zachowanie obecnych emerytur dołączyli też ci, którzy chcą także wyższych płac. Zajęcia będą odwoływane na 68 uniwersytetach. Ten etap strajku trwa dwa dni. Etap trzeci, również dotyczący emerytur i płac, zaplanowano na 28 lutego – 2 marca. Ostatniego dnia razem z wykładowcami będą strajkować studenci.
Walczą o podwyżki
Według szacunków UCU średnie płace nauczycielek i nauczycieli akademickich od 2009 r. straciły jedną czwartą wartości. Inflacja i ogólny kryzys gospodarczy w Wielkiej Brytanii odbijają się również na tej grupie zawodowej. Dlatego związek żąda podniesienia płac o 2500 funtów. UCEA, federacja uniwersyteckich pracodawców, zaproponowała w odpowiedzi ogólną podwyżkę w wysokości… 1,5 proc.
Związek zawodowy alarmuje również, że plagą na uczelniach stały się umowy na czas określony. Już ponad 70 tys. pracownic i pracowników nie ma umowy o pracę na czas nieokreślony. Utrzymują się różnice w płacach między mężczyznami i kobietami zatrudnionymi na uczelniach na podobnych stanowiskach, sięgając 17 proc. Pracownicy skarżą się na przeładowanie obowiązkami i presję ze strony uczelnianych menedżerów, zarządzających uczelniami jak zwykłą firmą.
Konfrontacja
Do rozmów między UCU a organizacją Universities UK, która pełni funkcję rzecznika interesów uczelni, ma dojść 28 lutego. Związek zawodowy przedłożył swoje propozycje uregulowania kwestii emerytur, które w ocenie wypłacającego je prywatnego funduszu są możliwe do zrealizowania. Piłka jest zatem po stronie rektorów, czy raczej wicerektorów, bo w Wielkiej Brytanii to pełniący to stanowisko odpowiadają za zatrudnienie pracowników i organizację uczelni.
Po pierwszym tygodniu strajku propozycje związku zostały odrzucone. Teraz związek idzie na rozmowy w bojowych nastrojach, bo kierownictwo uczelni daje kolejne sygnały, że ma zamiar zdławić strajk. Część rektorów zapowiedziała, że wykładowcy, którzy odmówią przełożenia na inny termin wykładów odwołanych z powodu strajku, nie będą chcieli brać zastępstw za nieobecnych kolegów lub odmówią wykonywania wolontariackiej pracy na rzecz uczelni, straci część wynagrodzenia. Sześć uniwersytetów zapowiedziało, że zabiorą całość pensji.