„Fiskalne Czerwone Berety” czyli jedna służba skarbowa po reformie PiS miała usprawnić działanie systemu. Ale reforma zaowocowała olbrzymią ilością zwolnień. Zwolnieni masowo idą do sądów pracy. I są już pierwsze wygrane. Krajowa Administracja Skarbowa już teraz wypłaciła ponad 40 tys. złotych odszkodowań.
Krajowa Administracja Skarbowa działa od marca 2018. PiS przekonywał, że scalenie różnych organów fiskalnych w jeden uberorgan to świetny pomysł, ponieważ pozwoli usprawnić służbę celną i kontrolę skarbową. Przy okazji zaś pozwoli pozbyć się pracowników związanych niegdyś ze Służbami Bezpieczeństwa PRL. Takich osób było około 200. Ale skala zwolnień była niepomiernie większa. Pracę straciło 2,6 tys. urzędników (z 62 tysięcy). 1,3 tys. osób miało w momencie zwolnienia uprawnienia emerytalne.
Przeniesiona do cywila została też część celników. W wielu przypadkach były to decyzje szkodliwe, powodujące chaos w miejscu pracy.
– Pożegnano tych, którzy nie mieli żadnej skazy, byli zasłużeni w wyłapywaniu przestępstw skarbowych. Pracę stracił m.in. przewodnik sześcioletniego psa. A zwierzę nie może mieć innego opiekuna – powiedział w rozmowie z „GW” jeden z protestujących. Zwalniać miano nawet wzorowych pracowników. Kryteria decyzji o wypowiedzeniach były subiektywne i niejasne.
Zwolnieni poszli do sądów pracy. „W izbach administracji skarbowej byli pracownicy (w tym funkcjonariusze), którzy nie otrzymali bądź nie przyjęli nowych warunków pracy lub służby w KAS, wytoczyli przed sądami powszechnymi łącznie 430 procesów” – poinformowało Ministerstwo Finansów. Na razie KAS przegrał 23 sprawy i wypłacił ponad 40 tys. odszkodowań. Część spraw jest w drugiej instancji. Część urzędników przywrócono do pracy. Ministerstwo może jeszcze sporo dopłacić do swojej reformy.