Tysiące chińskich pracowników budowlanych w Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy zorganizowało strajk. Sprzeciwiają się zatrudnianiu na czarno i zmuszaniu do pracy przez pół doby bez przerwy.
Operatorzy żurawi oraz pracownicy obsługujący te maszyny budowlane z ziemi zorganizowali się, chociaż oficjalna Ogólnochińska Federacja Związków Zawodowych bynajmniej nie była skłonna im w tym pomóc. Stanęły dziesiątki maszyn – w samym tylko liczącym 10 mln Czengdu, jak mówili w chińskich mediach uczestnicy strajku, pracę porzuciło ok. 10 tys. robotników. Tymczasem przerwy w pracy na budowach zaczęły się 31 kwietnia, a 1 maja stały się jeszcze częstsze i miały miejsce w kilkudziesięciu ośrodkach. „China Labour Bulletin” pisze, że to największy protest w branży w ostatnich latach.
Czego domagają się strajkujący? Chcą dopilnowania, by ich dzień pracy nie przekraczał ośmiu godzin. Obecnie w branży smutną codziennością jest praca po dwanaście godzin, a do tego na czarno, bez ubezpieczenia ani umowy. Wreszcie żądają, by wprowadzono stawkę za nadgodziny oraz pracę w dni wolne i świąteczne. Podkreślają, że obecne stawki w żaden sposób nie przystają do warunków pracy w ich zawodzie: przenoszenia ciężkich i niebezpiecznych materiałów, długiego przebywania w nagrzanej kabinie, braku przerw na toaletę.
Najczęściej powtarzanym postulatem – są one różne w zależności od konkretnego miejsca – były jednak podwyżki. Od dziesięciu lat robotnicy budowlani ich nie dostali, oczekują więc, że płace, choćby w ramach wyrównywania wskaźnika inflacji, zostaną podniesione o 1/3. Do tej pory przeciętna płaca plasowała się w granicach 4-5 tys. juanów, czyli ok. 2-3 tys. złotych.