Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ciąg dalszy dramatu zwierząt z hodowli pod Śremem

fot. facebook.com/ Kampania prezciwko ubojowi i transportowi koni

Pod koniec czerwca na teren prywatnej hodowli w Pyszącej w Wielkopolsce wkroczyła policja i działacze „Vivy!”. Rozpoczęła się ewakuacja ponad 300 zwierząt. Część z nich nadal czeka na pomoc i tonie w klatkach z powodu ostatnich ulew.

Część zwierząt znalazła już bezpieczne schronienie w ogrodach zoologicznych w Bydgoszczy, Poznaniu i Warszawie, część jednak nadal stoi w zagrodach, które zalewa woda. Na miejscu nadal pozostały: cztery tygrysy, lampart, dziewięć małp, trzy osły, trzy pekari, dwa karakale oraz oryks. Ulewne deszcze, które w ostatnich dniach nawiedziły Wielkopolskę, zagrażają ich życiu. Nie udało się znaleźć dla nich miejsca. Działacze prozwierzęcy mają pretensję do funkcjonariuszy i samorządowców.

– Nie możemy ich zabrać do Poznania, bo nie mamy miejsca, warunków. A tu jest powódź. Sytuacja jest gorsza niż ta, którą zastaliśmy w dniu interwencji. Te zwierzęta za chwilę padną. Siedzę tu i ryczę. Zgodziliśmy się pomóc policji i prokuraturze, a zostaliśmy sami ze zwierzętami, które zalewa woda. Jestem bezradna. To nie tak miało wyglądać. Czy mam dokonać samospalenia, by ktoś nam pomógł?– alarmuje dyrektor poznańskiego ZOO Ewa Zgrabczyńska w rozmowie z „GW”. Apeluje o pomoc.

Próby przekazania zwierząt do zagranicznych ośrodków np. do Holandii zakończyły się zablokowaniem działań przez powiatowego lekarza weterynarii w Śremie (jak twierdzi, taki wniosek może złożyć tylko właściciel hodowli). Policja złożyła w tej sprawie odwołanie, czeka na decyzję szczebla wojewódzkiego. Sprawą samej hodowli zaś zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Tymczasem zwierzęta nadal cierpią.

– Dostałam informację o sytuacji w hodowli. Czynię starania, by pomóc – powiedziała prokurator prowadząca śledztwo, Magdalena Kopras.

Exit mobile version