Site icon Portal informacyjny STRAJK

„Co jest, kurwa?!”, czyli co nas podnieca

Zdjęcie Bojana Stanisławskiego

Ekscytacja rodzimych internautów w związku z reakcją polskiego emigranta w Szwecji, który rzekomo okazał się jedynym wrażliwcem na krzywdę kobiet w oceanie skandynawskiej lewacko-liberalnej znieczulicy, doprawdy, zniewala. Cała husaria, rycerstwo, dresiarstwo, patriotyzm, ułaństwo i wyklęta soldateska sieci społecznościowych eksplodowały z narodowej dumy. Oto zmaterializował się dowód na to, że tylko radykalne cebulactwo, ich etyczna tożsamość, może uratować świat, a nade wszystko poniżane kobiety.

Oczywiście, to tylko kolejna manipulacja. Po kolei.

Grupa szwedzkich aktywistów postanowiła przeprowadzić eksperyment, polegający na inscenizacji molestowania kobiety w miejscu publicznym. Zatrudniono aktorkę, która odgrywała rolę ofiary oraz aktora, który miał ją napastować, szarpać i wyzywać. Wszystko działo się na jednym z głównych dworców w centrum Sztokholmu, Gamla Stan. Z ukrycia prowadzono rejestrację wideo reakcji przechodniów.

Według polskiej prawicowej ekstremy internetowej, jedyną osobą, która zareagowała, miał być polski emigrant. Na nieszczęście dla wiwatujących już drugą dobę, nie jest to prawda. Nasz rodak, owszem, podjął interwencję, ale nie jako jedyny. Jego reakcja stała się znamienna, gdyż był przy tym zwyczajnie agresywny. W odgrywaną scenkę rodzajową włączył się z wojennym zawołaniem polskiego woja ulicznego, czyli „co jest, kurwa?!”. Zaraz potem chwycił agresora za szyję i jął powtarzać polecenie „przeproś ją, kurwa” (po polsku!). Wówczas aktorzy przeszli na język angielski i próbowali wyjaśnić polskiemu gierojowi, że przeprowadzają jedynie eksperyment socjalno-kulturowy. Nasz dziarski rodak, po kilkunastu sekundach konfuzji, odszedł.

Scenka z udziałem polskiego interwenta zarejestrowana została jako ostatnia. Wcześniejsze ujęcia pokazują reakcje innych przechodniów. Widząc agresywną szarpaninę, ludzie rozdzielają kłócących się, zachodzą mężczyźnie drogę, każą mu się oddalić lub uspokoić. Inni zasłaniają kobietę, obejmują ją, próbują odprowadzić, sprawdzają czy sprawca napaści oddalił się. Jeszcze inni próbują nawiązać z nią rozmowę, pytają, czy i jak mogą jej pomóc.

Dla polskiego cymbała, który widział ten klip i mimo wszystko sunie dykteryjkę o „Polaku jako jedynym”, wszystko to nie ma jednak znaczenia. W naszej kulturze nie liczy się bowiem załatwienie sprawy, tudzież ewentualna pomoc, lecz rytualna przemoc. To zjawisko jest wszechobecne i toksyczne do tego stopnia, że spowodowało już kompletną poznawczą katastrofę. Z całego filmu apologeci ulicznego bohaterstwa dostrzegli tylko swego pobratymcę. Tylko jego zachowanie wydało im się zasługujące na miano „reakcji”, całą resztę kwalifikowali jako nieistotne drobne czynności.

Oczywiście, nie można krytykować Polaka, który zrobił to, co zrobił. Dobrze, że tak się stało. Niemniej, interpretacje, których dokonuje się w Polsce, są kolejnym dowodem na barbaryzację społeczeństwa, sprostaczenie i bardzo daleko posuniętą prymitywizację.

Jako społeczeństwo, cofnęliśmy się w rozwoju i zamiast obserwować skomplikowany świat wyławiamy z niego jedynie te scenki rodzajowe, które oddziałują na naszą świadomość projekcyjnie lub racjonalizacyjnie. Jednocześnie chwytamy się najniższych możliwych wartości – fizycznej przemocy, pogardy, okazania wyższości, satysfakcji z chwilowej przewagi, którą trzeba, za wszelką cenę i do cna, wyzyskać, by utwierdzić się w moralnej sile swej przaśności i obelżywości.

Cała reszta zniuansowanego i wymagającego świata społecznych interakcji przestała nas interesować. Rozmowę, życzliwość, czy opiekuńczość uznajemy, en masse, za antywartości; za emocje czy działania godne wyłącznie przegrywów i mięczaków, czyli, przekładając to na dominujący w przestrzeni publicznej język politycznego disco-polo – dziadostwo dla lewaków, gejów, wykształciuchów, lemingów, nieudaczników, itd.

W ten sposób wykuwa się nowa wspólnotowa tożsamość oparta na decywilizacji. Polski patriotyzm, wiodący od wielu lat trend, wydaje się coraz bliższy osiągnięcia celu, tj. kulturowej dewastacji do poziomu, przy którym zanikną przesłanki do faktycznego prowadzenia polityki. Z nacji czy społeczeństwa, Polki i Polacy mają, według tej logiki, przepoczwarzyć się w bezrefleksyjne plemię i jako jego członkowie abdykować z podmiotowości i wszelkich aspiracji, a etyczne i estetyczne spełnienie znajdować albo w kościele, albo będąc obserwatorem bądź sprawcą przemocy.

[crp]
Exit mobile version