Site icon Portal informacyjny STRAJK

Co robić? W 150. rocznicę urodzin Lenina

Lenin i manifestacja, obraz Izaaka Brodskiego z 1919 r.

Dokładnie 150 lat temu, 22 kwietnia 1870 roku, w Symbirsku nad Wołgą urodził się Włodzimierz Ilicz Lenin. Czy to okazja do świętowania, zostawiam każdemu do prywatnej oceny. Jednak bez względu na wszystko – dzisiaj, w obliczu największego od lat globalnego kryzysu, cały ruch lewicowy może się z historii wodza bolszewików wiele nauczyć.

Przytłaczająca większość dyskusji i sporów, jakie toczą się wokół postaci Włodzimierza Uljanowa dotyczy rewolucji październikowej oraz późniejszego procesu budowy i umacniania Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Bardzo niesłusznie umyka większa część jego życia i działań, kiedy nie był jeszcze przewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych, a jedynie jednym z wielu rewolucjonistów włóczących się po Europie i obmyślających plany obalenia starego ładu. Tymczasem refleksja szczególnie wartościowa dziś mogłaby ogniskować się wokół wydarzeń roku 1914.

Imperialna rywalizacja dwóch obozów europejskich mocarstw sięgnęła zenitu. Zamordowanie arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Sarajewie i wypowiedzenie przez Austro – Węgry wojny Serbii rozpoczęło efekt domina, który w krótkim czasie wciągnął do konfliktu zbrojnego większość państw kontynentu. Społeczeństwa, manipulowane i podsycane nacjonalistyczną propagandą, ogarnął prowojenny amok. Europa pogrążyła się w mroku krwawej i bezwzględnej wojny imperialistycznej. Co jednak najbardziej przerażające, wszystkie te działania rządów spotkały się nie tylko z aprobatą, ale i wyraźnym poparciem głównych europejskich partii socjalistycznych. Kierownictwa największych partii II Międzynarodówki, takich jak Socjaldemokratyczna Partia Niemiec, Francuska Sekcja Międzynarodówki Robotniczej, brytyjska Partia Pracy czy rosyjska Partia Socjalistów – Rewolucjonistów, powołując się na ,,patriotyzm” ochoczo poparły zbrojne agresje swoich państw. Te, które miały parlamentarną reprezentację – głosowały za kredytami wojennymi dla rządów. Wielu znanych i powszechnie szanowanych działaczy marksistowskich, jak choćby Karl Kautsky czy Jules Guesde, stało się z dnia na dzień nacjonalistycznymi agitatorami prowojennymi. Młodzi proletariusze strzelali do siebie z przeciwnych stron okopów i dziesiątkami tysięcy ginęli w imię interesów arystokracji i bogatej burżuazji.

Tak głośno wznoszone jeszcze niedawno na licznych kongresach II Międzynarodówki hasło o solidarności i jedności europejskiej klasy robotniczej brzmiało teraz najwyżej jak ponury żart. Świat szybko pogrążał się w wielkim kryzysie, a ruch lewicowy był rozbity, bez planu działania, bez organizacji, zaś resztka działaczy prawdziwie wierna ideałom tylko błądziła po omacku i nie była w stanie zaoferować ludziom żadnej konkretnej alternatywy. Sytuacja dziwnie znajoma i aktualna, nieprawdaż?

Zdrada II Międzynarodówki była dla Lenina, który nie ukrywał swojego podziwu dla masowych i silnych partii robotniczych z zachodniej Europy, ogromnym szokiem. Tak jak większość socjalistycznych przywódców, był rozbity i kompletnie zdezorientowany. To jednak, co zrobił w tej sytuacji, zasługuje na naszą szczególną uwagę. Wycofał się całkowicie z aktywności politycznej i na jakiś czas zamknął się w berneńskiej bibliotece, by studiować dzieła Arystotelesa, Hegla, Feuerbacha, Marksa, Engelsa i innych myślicieli. Stwierdził, że trzeba jeszcze raz sięgnąć do źródeł i poważnie przemyśleć, co należy robić. Nie za wszelką cenę chaotycznie działać, ale zastanowić się, jaki naprawdę cel przyświeca lewicy i jaką wizję świata chce ona zaoferować społeczeństwom, a także w jaki sposób najlepiej do tego dążyć.

Historia pokazała, jak owocne były te przemyślenia.

Włodzimierz Iljicz bardzo dużo pisał – tak dużo, że wśród radzieckich uczonych krążył żart, iż do pracy na dowolny temat można znaleźć pasujący cytat z Lenina. W tytule jednej ze swoich książek zadaje pytanie, które mimo iż upłynęło ponad 100 lat od jej wydania ani trochę nie straciło na aktualności – ,,Co robić?”. Pytanie to najlepiej chyba opisuje problem dzisiejszej lewicy. Nie brak jej bowiem oddanych aktywistów i gotowych do poświęceń ludzi czynu. W obliczu obecnego kryzysu brak jej planu działania.

Przydałoby się więc odwrócić słynną jedenastą tezę Marksa o Feuerbachu („Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby go zmienić”) i na nowo spróbować zinterpretować otaczającą nas rzeczywistość. W tym celu lewicowcy z całego świata powinni wziąć dzisiaj przykład ze skromnie ubranego rosyjskiego emigranta przesiadującego całymi dniami w publicznej czytelni w stolicy Szwajcarii i sumiennie przysiąść do lektury i refleksji. To jeszcze nie daje gwarancji powodzenia, ale daje przynajmniej szansę. Kapitalizm zniszczy cały świat, jeśli tego nie zrobimy.

Exit mobile version