Czyżby wreszcie znalazł się bat na Camerona?
Publicyści i politolodzy bardzo dużo czasu poświęcają na badanie fenomenu Podemos i SYRIZY – masowych ruchów oddolnych, które swoją siłę zbudowały na upodmiotowieniu tych, którzy jeszcze niedawno nie mieli nic do powiedzenia w walce z wielkim kapitałem, a dzisiaj przejmują władzę. Tymczasem na lewicy mamy do czynienia z jeszcze jednym ciekawym fenomenem – oto w Wielkiej Brytanii lewica przeprasza za Trzecią Drogę, a swoją siłę buduje w oparciu o socjalistę.
Jeremy Corbyn mówi głównie o kwestiach ekonomicznych. Oczywiście – opowiada się za pełną równością, chce złagodzić politykę Wielkiej Brytanii wobec imigrantów. Ale głównie krytykuje politykę cięć, demontaż państwa i rosnące nierówności. I otwarcie przyznaje, że jest socjalistą.
Lider w wyścigu o przywództwo w brytyjskiej Partii Pracy urodził się w 1949 roku w Chippenham. Od 1983 roku dzierży parlamentarny mandat z ramienia Partii Pracy. Jest członkiem Kampanii Solidarności z Palestyną, Amnesty International, Kampanii na rzecz rozbrojenia jądrowego i Koalicji Stop Wojnie. Zapowiedział, że jako lider partii przeprosi za inwazję na Irak w 2003 roku. W sondażach pozostawia pozostałych trzech kandydatów daleko w tyle. Może liczyć na ponad 50 proc. poparcia.
Kryzys ideologiczny
Po kryzysie 2008 roku Partia Pracy pozostała bez sensownej, spójnej ideologii. Koncepcja nowej postsocjaldemokratycznej i centrowej lewicy była de facto rezygnacją z czegokolwiek, co koło lewicy stało. Okazała się kopią neoliberalnego programu prawicy.
Labour Party, która wyrosła ze związków zawodowych, nie pozostało nic innego jak za Trzecią Drogę po prostu przeprosić. Jednak Ed Miliband nie planował ani przepraszać, ani zastopować polityki cięć, zapowiadał jedynie jej złagodzenie. Szkocka Partia Narodowa, która odebrała głosy labourzystom, domaga się całkowitego odrzucenia tego neoliberalnego dyskursu. Milibandowi zabrakło odwagi. I sromotnie przerżnął w wyborach.
Corbyn szczęśliwie nie pozostawia tutaj żadnych wątpliwości – po pierwsze, dobrobyt ma być dostępny dla milionów, a nie milionerów. Po drugie – rząd nie powinien być własnością elit, powinien należeć do wszystkich obywateli. Corbyn domaga się nacjonalizacji kolei i sektora energetycznego, bo prywatyzacja sprawiła, że zyski stawia się ponad ludźmi. Będzie chciał rozpocząć program budowy państwowych mieszkań z regulowanymi czynszami, chce zastopować postępującą prywatyzację służby zdrowia, zlikwidować kontrakty “zero godzin”, które można porównać do naszych śmieciówek. Chce również zniesienia opłat za studia.
Jego poparcie rośnie z tygodnia na tydzień – od czasu, gdy George Osborne, Kanclerz Skarbu w rządzie
konserwatystów, radośnie obciął kolejne wydatki socjalne przy poparciu parlamentarzystów Partii Pracy. Ci, którzy mieli resztki kręgosłupa moralnego – albo instynktu samozachowawczego, który jasno wskazywał, że to polityczne samobójstwo – wstrzymali się od głosu. To przelało czarę goryczy. Corbyn głosował przeciw – co zresztą robi systematycznie: jako członek Izby Gmin ponad 500 razy głosował wbrew dyscyplinie partyjnej.
Po ogłoszeniu jego startu do partii zapisało się prawie dwieście tysięcy nowych członków. Otrzymał oficjalne wsparcie dwóch największych brytyjskich syndykatów, Unite i Unison, czterech innych związków pozostających w oficjalnych umowach z Partią Pracy oraz dwóch takich, które dotychczas uważały laburzystów za zdrajców lewicowej sprawy. Corbyn ma za sobą pocztowców, strażaków, transportowców, piekarzy, spożywców – w sumie, ponad 3 miliony członków. Oficjalnie poparło go także kilkadziesiąt organizacji społecznych – od stowarzyszenia Niepełnosprawni Przeciwko Cięciom aż do Uniwersytetu Otwartego Pracowników Branży Seksualnej. Jedyne, czego mu brakuje – to poparcie posłów z własnej partii. Bez tego zaś będzie mu trudno zbudować gabinet cieni. Ale biorąc pod uwagę akceptację dla polityki zaciskania pasa – nie ma czego żałować.
To szaleniec
Początkowo nie traktowano go poważnie. Media prześcigały się w wymyślaniu określeń kiedy “zbyt radykalny” stało się oklepane. Nieustannie do mediów przeciekają informacje, ilu wysokich rangą polityków Labour zadeklarowało, że odejdzie, jeżeli Corbyn przejmie ster w partii. Albo ilu będzie chciało go obalić. Mainstreamowi dziennikarze i politycy mówią, że jego postulaty ekonomiczne to mit.
W odpowiedzi ponad 40 czołowych ekonomistów – w tym były członek rady polityki pieniężnej David Blanchflower – podpisało się pod listem popierającym postulaty Corbyna.
“Próba uzyskania zrównoważonego budżetu przede wszystkim poprzez cięcia wydatków zawiodła już w poprzednim parlamencie. Nie ma usprawiedliwienia dla zwiększania ubóstwa dzieci czy cięcia wsparcia dla najsłabszych. Zmniejszenie inwestycji rządowych w imię ostrożności jest błędem. Prowadzi do zdławienia wzrostu, innowacji i obniżenia produktywności – rzeczy niezbędnych naszej gospodarce. Z upływem czasu zwiększa się zadłużenie z powodu zmniejszenia wpływów podatkowych” – pisali w swoim liście. “My, niżej podpisani, nie wszyscy jesteśmy zwolennikami Corbyna. Ale mamy nadzieję, że udało nam się wyjaśnić, czym jest »ekstremizm« w obecnej debacie ekonomicznej” – skwitowali.
W imię demokracji
Corbyn zamiast skupiać się na kwestiach władzy, skupia się przede wszystkim na kwestii tożsamości i na zmianie sposobu zarządzania partią. Chce upodmiotowić zwykłych członków i zmusić posłów LP do szanowania demokratycznych wyborów partii. – Musimy zachęcić parlamentarną część Partii Pracy, aby byli częścią tego procesu i nie stali na drodze do demokratyzacji partii. Zapowiada się ciekawa dyskusja – mówił w wywiadzie dla dziennika „Independent”.
Poseł zapowiada, że po objęciu władzy przeprosi ludność Iraku za to, jakie zniszczenie przyniosła im inwazja – zaś brytyjską opinię publiczną za to, że Partia Pracy wprowadziła ich w błąd. Takie przeprosiny są niezwykle ważne symbolicznie – zwłaszcza w formacji, w której kwestia inwazji na Irak pozostaje słabym punktem. Do tej pory nikt się z decyzji Tony’ego Blaira nie rozliczył. Niezależny projekt Iraq Body Count podaje, że podczas agresji na Irak zginęło prawie 220 tysięcy cywilów.
Chwilę przed początkiem korespondencyjnych wyborów lidera LP, Blair opublikował w dzienniku „Guardian” apel o to, by „nie prowadzić partii na krawędź urwiska”. A to właśnie jego zdaniem oznaczać będzie wygrana Corbyna.
Corbyn na pewno posiada coś, czego bardzo brakowało Milibandowi – seksapil polityczny. Jest niezwykłym liderem – skromnym, niewdającym się w personalne pyskówki, bez parcia na szkło, a jednocześnie zdolnym rozbudzić emocje, zaczarować i dać zapał do działania.
“Nie tylko ja podjąłem decyzję o wstąpieniu do Partii Pracy, aby mieć możliwość oddania głosu w wyborach na lidera. Ludzie w moim wieku są przekonani, że to jest nasza szansa, by zmienić kształt lewej strony polityki. Kontynuowanie »New Labour« lub jeszcze bardziej intensywne przesunięcie w prawo po prostu nie jest rozwiązaniem. Czesne, zatrudnienie po studiach, kwestie mieszkaniowe, równość płci i kwestia zmian klimatu – to są problemy, które obchodzą młodych ludzi. A nie krótkoterminowy deficyt, który jest stosunkowo nieistotny dla osiągnięcia tych celów” – pisze Matt Monk, jeden z 200 tysięcy nowych członków, w większości zwolenników odlschoolowego socjalisty, którzy zmienią Partię Pracy. To on dał im nadzieję, że Labour znowu może bronić praw pracowniczych.