Stany Zjednoczone i ich prezydent raz niemal rozpoczynają operację wojenną, a raz wysyłają sygnały pojednawcze. Taka sytuacja, budząca przerażenie świata, trwa od kilku dni.
Rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders oznajmiła dzisiaj, że administracja prezydenta USA rozważa kilka wariantów odpowiedzi na „atak chemiczny”, ale Trump nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji o ataku na Syrię. Atak ten, przypomnijmy, spowoduje natychmiastową odpowiedź Rosji, o czym ta ostatnia wielokrotnie uprzedzała ustami swoich najwyższych przedstawicieli. Rzeczniczka powiedziała, że wśród wspomnianych wariantów są również te niemilitarne.
Wypowiedź Sanders wpisuje się w logikę postępowania jej szefa, który wczoraj na Twitterze oznajmił, że Rosja powinna spodziewać się amerykańskich rakiet, by po 40 minutach napisać nowego tweeta z informacją, iż Rosja potrzebuje współpracy z USA i należy przerwać wyścig zbrojeń. Sanders zaprzeczyła, by podobne wpisy były „źródłem problemów”.
Amerykanie jednym tchem oskarżają prezydenta al-Asada i Rosję, która ponosi „pewną odpowiedzialność” za atak chemiczny na ludność cywilną. „Pewna odpowiedzialność to też osłabienie dotychczasowej retoryki, jednoznacznie wskazującej Kreml jako winnego.
Dziś do Dumy dotrzeć ma delegacja Organizacji ds. zakazu Broni Chemicznej, która pobierze próbki gruntu i przesłucha świadków. Bezpieczeństwo obserwatorów zapewnić ma rosyjska żandarmeria i syryjskie wojska rządowe. Zadowolenie z takiego obrotu sprawy wyraziło rosyjskie MSZ.
– Dowództwo rosyjskiego kontyngentu w Syrii wyraża gotować zabezpieczyć niezbędną współpracę z ekspertami OZBCh, łącznie z zapewnieniem im bezpieczeństwa – powiedziała Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ.