„Is it O.K. to punch a nazi?” – pyta się i odpowiada sam sobie internet, oglądając kolejne umuzykalnione przeróbki sceny z 20 stycznia. Na nagraniu widać jak Richard Spencer, jeden z liderów ruchu tzw. „alt-right”, dostaje pięścią w twarz od zamaskowanego chłopaka, który po zadaniu solidnego ciosu (ale raczej niegroźnego, Spencer po wszystkim oddala się, poprawiając fryzurę), znika w tłumie.
Zanim zastanowimy się, czy bardziej adekwatna jest reakcja „ale mu przyłożył, hehe, tak się powinno robić” czy też „brzydzę się tą wstrętną przemocą” powiedzmy sobie kilka słów o samym Spencerze i jego ruchu. Otóż Spencer zupełnie na serio cytuje niemiecką propagandę nazistowską, mówi o „białej rasie” jako o „dzieciach słońca”, które w końcu zapanują nad światem, nienawidzi Żydów i czarnoskórych. Na jego stronie pojawiła się publikacja pod wiele mówiącym tytułem „Czy ludobójstwo na Murzynach jest słuszne”, w której autor dowodzi, że jak najbardziej. Warto dodać, że inna postać kojarzona z alt-right, Steve Bannon, był szefem kampanii Donalda Trumpa, 45. prezydenta USA, który uzyskał zresztą oficjalne poparcie od Spencera i jego kolegów.
To chyba jest miejsce na poczynienie wyznania, być może kontrowersyjnego – brzydzę się Richardem Spencerem znacznie bardziej niż ideą przemocy. Oglądając, jak szczęka nazi-lidera odkształca się od pięści antyfaszysty czuję, że chciałabym być na miejscu tego chłopaka i mieć tę wyjątkową przyjemność przyłożyć w tępy ryj facetowi, który chce zabijać innych ludzi z powodu koloru ich skóry, który ekscytuje się dziedzictwem Adolfa Hitlera i rozbudza tę ekscytację w innych ludziach. Nie jestem w stanie wskrzesić w sobie ani grama empatii wobec ofiary tego zajścia i ani odrobiny potępienia dla sprawcy.
Niestety – ulotne poczucie satysfakcji tysięcy nawet ludzi, którzy czują się z tym filmem tak jak ja, nie zmienia faktu, że przemoc indywidualna nie jest i nie może być politycznym rozwiązaniem żadnego problemu. Patrząc zupełnie pragmatycznie – zarówno w Polsce, jak i w USA radykalna prawica jest znacznie lepiej przygotowana do tego, żeby się bić, jest do tego znacznie bardziej chętna i prawdopodobnie wygra, zwłaszcza że w obu przypadkach ma za sobą przyzwolenie i ciche poparcie ze strony aparatu państwowego. Możesz przyłożyć naziście, ale niestety zwiększasz tym samym prawdopodobieństwo, że on też ci przyłoży, a ma łapę dwa razy grubszą i policjanta po swojej stronie – nie opłaca się. Opór wobec skrajnej prawicy – podobnie jak np. wobec pracodawcy – może być skuteczny tylko wtedy, kiedy ma zbiorowy charakter, a im jest nas więcej, tym jesteśmy bezpieczniejsi i tym mniej prawdopodobne, że będziemy się musieli uciekać do ostatecznych rozwiązań. Grupa ludzi wspólnie oglądających kolejną niemądrą przeróbkę walenia Spencera po uchu takiej zbiorowości nie tworzy, kolejny remiks w żaden sposób nie zbliża nas do tego, żeby alt-righty tego świata przestały stawać się silniejsze; jest wyrazem raczej bezsilności niż czegokolwiek innego. A na taplanie się we własnej bezsilności nie bardzo nas w tych trudnych czasach stać.