Site icon Portal informacyjny STRAJK

Czy żołnierzom WOT wolno roznosić zarazę?

youtube.com

Żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej zamierzają spuścić mi wpierdol. Jeden z nich poinformował o tym redaktora naczelnego Strajku podczas rozmowy telefonicznej. Zdenerwował ich news, w którym powołując się na konkretne przypadki opisałem, jak wspólnie z policją prześladują obywateli podczas epidemii.

Trochę mnie to zmartwiło. Ale nie dlatego, że obawiam się spotkania z którymś z tych patałachów, którzy w wyniku przykrego splotu politycznych okoliczności zostali odziani w mundury Wojska Polskiego. Z groźbami karalnymi spotykam się regularnie od jakichś dziesięciu lat. Zwykle ze strony sympatyków skrajnej prawicy. Niepokojąca jest jednak sytuacja, w której żołnierze wydzwaniają po redakcjach portali, zapowiadając lincz na dziennikarzu. To są metody ulicznych bandytów. Jak myślicie – dlaczego członkowie sił zbrojnych się imają takich zachowań? Może dlatego, że wielu z nich jeszcze niedawno prężyło dumnie klaty pod powiewającymi krzyżami celtyckim na Marszu Niepodległości?

We wspomnianym tekście nazwałem WOT „bojówkami Macierewicza” i przypomniałem, że szeregi tej formacji zasilili członkowie ONR i innych ekstremistycznych ugrupowań. Z cichym poparciem partii rządzącej.  „Przecież to legalna organizacja, prawo nie zabrania im takiej działalności” – mówił o brunatnych rekrutach poseł PiS, Michał Wojtkiewicz, wówczas członek sejmowej komisji obrony.

Teraz widzimy, co się wykluło z macierewiczowego jaja. I nie chodzi tylko o ten telefon czy terroryzowanie rowerzystów. Ale o postawę tych ludzi – bezkarnych, nieodpowiedzialnych i uskrzydlonych lukrującą ich rządową propagandą. W Szydłowcu terytorialsi roznosili zarazę.  Radomska „Wyborcza”  przywołuje słowa jednego z członków tamtejszego oddziału. „Dowódcy kazali nam milczeć, nawet gdy było już wiadomo, że wśród nas jest osoba zakażona”. Mieli usłyszeć, że „batalion ma funkcjonować normalnie”. Rzecznik prasowy WOT, ppłk. Marek Pietrzak (ten sam, który kilka miesięcy temu wyzwał na pojedynek admina twitterowego konta Lewicy) zażądał od dziennikarzy wydania personaliów informatora, a kiedy spotkał się z odmową, odmówił komentarza.

Wiedzieli, ale nie powiedzieli. Dlaczego? Bo misja ważniejsza? No cóż, mogło się wydawać, że celem ich mobilizacji podczas epidemii było ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa, nie zaś jego roznoszenie. Może więc chodziło o troskę o wizerunek formacji? Albo wizerunek rządu, bo przecież formacja ta jest kojarzona z obecną władzą bardziej niż jakakolwiek inna. Możliwe też, ze zataili informacje o ognisku pandemii w ich szeregach, bo uznali, że nie obowiązują ich zasady, do przestrzegania których przymuszają społeczeństwo. W końcu TVP i inne pisowskie media przedstawiają ich jako bohaterów czasu zarazy, oficjele rządowi biją pokłony, a Orlen przyznał nawet rabaty na zakupy na stacjach benzynowych, o których pomarzyć mogą pracownicy ochrony zdrowia.

Inicjatywa sponsorowana z pieniędzy MON jest ogniwem systemu reprodukcji ideologicznej. Członkowie WOT to w dużej części fascynaci militariów. Dla nich jest to pewnie fajny sposób spędzania wolnego czasu i urealnienie szczenięcych zabaw w wojsko. Inicjatywa Macierewicza to również ciekawa dla tych, którzy hasło „śmierć wrogom ojczyzny” traktują jako jedną z życiowych ambicji. WOT to dla nich szkółka obsługi broni i co najważniejsze – możliwość ominięcia dość restrykcyjnej ustawy o jej posiadaniu.

Sytuacja jest niebezpieczna nie tylko z uwagi na bojówkarskie skłonności terytorialsów i rozpieszczenie przez władze. W 2018 roku „Wyborcza” opublikowała stenogramy z rozmów pracowników Wojskowej Akademii Technicznej, z której wynikało, że szkolenia dla oficerów obrony terytorialnej mają charakter „pozorowany i fikcyjny” oraz „mogą zagrażać bezpieczeństwu państwa.

Ze strony MON można się dowiedzieć, że jednym z zadań Wojsk Obrony Terytorialnej jest  „kształtowanie w społeczeństwie postaw i wartości patriotyczno-obywatelskich”. Ten punkt jest klamrą obejmującą pozostałe. Zdolność bojowa WOT w erze dronów i sztucznej inteligencji jest w zasadzie zerowa. To, że Wojsko Obrony Terytorialnej są bezużyteczne jako wojsko,  fatalnie wyszkolone, a w swoich szeregach ma niebezpiecznych radykałów, nie oznacza jednak, że nie jest ważne dla obecnej władzy. Historia epidemii Covid-19 w naszym kraju unaocznia nam, że rząd wyprodukował sobie dodatkowe narzędzie do bezpośredniej kontroli społeczeństwa.

Władze samorządowe z Szydłowca oświadczyły już, że nie życzą sobie obecności terytorialsów na terenie gminy. Mam szczerą nadzieję, że prędzej czy później bojówkarze Macierewicza usłyszą to samo od władz państwowych. Ale najpierw trzeba te władze zmienić.

 

 

 

 

 

 

Exit mobile version