Narasta bunt wśród amerykańskich pracowników, którzy z racji wykonywanego przez siebie zawodu są szczególnie narażeni zarażeniem koronawirusem SARS-CoV-2. Prekariusze, których życie i zdrowie zostało złożone na ołtarzu „utrzymania wzrostu gospodarczego”, nie chcą już harować za grosze na tych, którzy bezpiecznie pochowali się w swoich domach i stamtąd kierują swoimi biznesami.
Pracownicy Instacart rozpoczęli dziś ogólnokrajowy strajk w Stanach Zjednoczonych. Protestują przeciwko temu, że ich firma w żaden sposób nie chroni ich przed możliwością zakażenia się koronawirusem. Żądają również podwyżki płac i zabezpieczenia sytuacji materialnej osób, które już zachorowały na COVID-19.
Instacart to jedna z firm należących wcześniej należących do Amazona, której pracownicy zajmują się kupowaniem i dostawą żywności dla osób zamawiających ją online. Popyt na ich usług wzrósł, odkąd zaczęła szerzyć się pandemia, ponieważ wiele osób dobrowolnie zostaje w domach lub też jest poddanych przymusowej kwarantannie. Instacart ogłosił plany zatrudnienia 300 tys. nowych pracowników w ciągu najbliższych trzech miesięcy, aby zaspokoić to zapotrzebowanie.
Niestety, wzrost zamówień i zysków firmy Instacart nie idzie w parze zabezpieczaniem interesów jej pracowników. W Stanach Zjednoczonych zresztą najczęściej nazywani są „kupującymi”, od czynności, którą wykonują, gdyż wielu z nich nawet nie ma umowy o pracę. Większość z nich pracuje w ramach tzw. samozatrudnienia. Nie gwarantuje się im minimalnego wynagrodzenia, nie mają stałej pensji utrzymując się ze zleceń i napiwków, nie mają płatnego urlopu, wreszcie, kiedy nie pracują – nie zarabiają.
Pozbawieni podstawowej ochrony sanitarnej „kupujący” są w coraz gorszej kondycji psychicznej.
„Instacart czerpie z nas astronomiczne korzyści, dosłownie ryzykując nasze życie, a jednocześnie odmawia zapewnienia nam skutecznej ochrony, znaczących wynagrodzeń i znaczących korzyści” – alarmują organizacje Instacart Shoppers i Gig Workers Collective, w których zrzeszeni są „kupujący”.
„Nie zaoferowano nam żadnego rodzaju środków czyszczących ani funduszy na zakup takich produktów” – tę wypowiedź Sarah przytacza World Socialist Web. Sarah to jedna z „kupujących”, która uczestnicy w strajku. „Nie otrzymaliśmy żadnych prawdziwych informacji o tym, jak najlepiej podjąć środki ostrożności. Wdrażają tylko absolutne minimum, które muszą. Osobom, u których zdiagnozowano COVID-19, utrudniają uzyskanie płatnego urlopu”.
Strajkujący mają cztery główne postulaty. Żądają, aby Instacart zapewnił im środki ochronne, takie jak dezynfekcja rąk, chusteczki dezynfekujące i mydło, bez konieczności ponoszenia przez nich dodatkowych kosztów. Żądają dodatkowych 5 dolarów za każde zamówienie jako wynagrodzenie za ryzyko oraz domyślny napiwek w wysokości 10 procent całości zamówienia. Domagają się objęcia stałym wynagrodzeniem wszystkich pracowników, którzy zachorowali na COVID-19 lub nie mogą wykonywać swojej pracy z powodu ich objęcia kwarantanną. Wreszcie, domagają się, aby ich postulaty były realizowane również po 8 kwietnia.
W piątek (27. marca), po tym, jak pracownicy Instacart zapowiedzieli strajk, szefostwo firmy ugięło się, informując, że każdemu pracownikowi, u którego zdiagnozowano COVID-19, zapewni wynagrodzenie równoważne z 14 dniami pracy. Zapowiedziało także premie dla niektórych pracowników, w zależności od liczby przepracowanych godzin. Firma nie zgodziła się jednak na zapewnienie podstawowych środków ochrony.
„Reakcja Instacart na nasze żądania jest pozbawiona treści i niczego nie zapewnia” – tweetowała Vanessa Bain. „Nasze wezwanie do strajku jest nadal aktualne.” W podobnym tonie wypowiedziały organizacje związkowe Instacart Shoppers i Gig Workers Collective.
Pracownicy firmy informują, że, pomimo iż jej dochody rosną, oni sami dostają z tego coraz mniej. Kiedyś głównym źródłem dochodu „kupujących” była premia od zamówień składanych przez klientów, realizowana za pomocą aplikacji Instacart. Teraz są to głównie napiwki, które klienci wręczają bezpośrednio „kupującym”.
Buntują się również pracownicy innej firmy należącej do Amazona – sieci marketów Whole Foods. Zapowiadają, że we wtorek 31 marca masowo wezmą zwolnienia lekarskie i nie zjawią się w pracy.
Pracownicy Whole Foods żądają trzech tygodni płatnego urlopu, który będą mogli wykorzystać na wypoczynek, a nie wtedy, kiedy są chorzy. Ponadto, w związku z zagrożeniem zakażenia koronawirusem, żądają podwyższenia ich zarobków o 2 dolary za godzinę. „Narażamy się na ryzyko! Mamy wymagania!” – informują na swoich ulotkach.