Site icon Portal informacyjny STRAJK

Dramat właścicielki kociej kawiarni: zatrudniała na śmieciówkach, więc nie dostanie rządowej pomocy

Wnętrze kawiarni Miau Cafe / fot. Piotr Nowak

Z łzami w oczach i łamiącym się głosem wygłosiła apel o wparcie właścicielka warszawskiej kawiarni Miau Cafe. Bizneswoman jest załamana, bo Polski Fundusz Rozwoju odmówił jej przyznania pomocy w ramach tarczy antykryzysowej.

Miau Cafe to zlokalizowana w stołecznej dzielnicy Mokotów kawiarnia, w której oprócz ciastek i kawy można również pogłaskać przetrzymywane tam na stałe koty. Zwierzęta, w zamyśle biznesowym miały przyciągać swoich wielbicieli. Koncept wypalił, kawiarnia zdobyła sporą popularność, choć nie brakowało też głosów krytycznych – niektórzy klienci obchodzili się z kotami mało delikatnie, a zajęty pracą personel nie był w stanie reagować na każdą taką sytuację.

W 2017 roku pod lokalem odbywały się protesty związkowców wspierających pracownice lokalu. Właścicielka miała zatrudniać cały personel na czarno, a od podwładnej, która ujawniła proceder, zażądała przeprosin oraz wpłaty 50 tysięcy złotych. Pracownice, które wzięły udział w proteście, odeszły potem z pracy.

Minęły cztery lata i okazuje się, że warunki pracy w Miau Cafe wciąż są pozostawiają sporo do życzena. Świadczą o tym komunikaty prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju, który osobiście odpowiedział szlochającej bizneswoman, dlaczego nie otrzymała wsparcia. „Niestety odmowa wiosną i obecnie z powodu braku pracowników i zaległości do Urzędu Skarbowego i ZUS. Firma otrzymała przyczyny odmowy” – wytłumaczył Paweł Borys. W świetle polskiego prawa osoba zatrudniona na umowie cywilnoprawnej nie jest pracownikiem. Polski Fundusz Rozwoju uznał, że Miau Cafe nie kwalifikuje się do otrzymania wsparcia dla małych i średnich firm, gdyż w istocie jest jednoosobową działalnością gospodarczą, która tylko „podejmuje współpracę” z ludźmi na umowach cywilnoprawnych (czytaj: śmieciowych).

Właścicielka Miau Cafe uważa, że jest ofiarą niesprawiedliwości. „Wczoraj dowiedzieliśmy się, że nie dostaliśmy środków z Polskiego Funduszu Rozwoju, dzięki którym nasza kawiarnia miała szansę przeżyć ten okrutnie ciężki czas, w jakim wszyscy się znajdujemy. Jest to dla nas okropny cios. Nie spodziewaliśmy się takiej decyzji i szczerze mówiąc jesteśmy załamani”

Przedsiębiorczyni wyznała też do jakiego poświęcenia musiała się posunąć, aby złożyć wniosek o pomoc. „Musiałam spłacić całe zadłużenie w ZUS i Urzędzie Skarbowym”

Mimo pandemii i obowiązującego zakazu działalności lokali gastronomicznych, Miau Cafe działa. Lokal oferuje sprzedaż miejsca do pracy w zestawie z kawą i ciastem. Cena jest wysoka – 40 złotych za możliwość posiedzenia przez dwie godziny.

 

Exit mobile version