Warszawskie kino Wisła nie dało zgody na pokaz filmu Wojciecha Sumlińskiego. Instytucja Filmowa Max Film tchórzliwie zasłoniło się argumentem technicznej usterki. Nie starczyło im odwagi, by powiedzieć, że nie będą puszczać u siebie antysemickiej propagandy. Sumlińskiego przytuliło kino Oaza z podwarszawskiego Otwocka. Poszedłem tam i ja. Po pierwsze, by obejrzeć film, bo lubię samodzielnie wyrabiać sobie opinie. Po drugie, by zobaczyć, kto na ten film przyjdzie i ile tych osób będzie. I jakie to osoby.
Sala była niemal pełna. Chętnie napisałbym, że publika w kinie Oaza miała jakąś swoją cechę wspólną, wyróżniająca ich ze społeczeństwa. Może, myślałem, siedzieć tam będą sami starsi ludzie, którzy swa niechęć do Żydów przenieśli troskliwie przez powojenne lata, dali jej odetchnąć w 1968 roku, by potem znowu schować głęboko. Dopuszczałem też, że zobaczę wyłącznie faszyzujących młodzianków spod znaku ONR-u i mieczyka Chrobrego, nacjonalistów, którzy do Żydów mają pretensję za ich nudne życie w podwarszawskim miasteczku. Nic z tych rzeczy. Na sali w kinie Oaza siedział przekrój całego polskiego społeczeństwa. Starsi i młodzi, nobliwi panowie w okularach zadbanymi małżonkami pod rękę, wygoleni na łyso naziole obok luźno ubranych licealistów lub studentów i ich młodych, ślicznych dziewczyn.
„Możecie Państwo sami ocenić, czy ten film jest filmem antysemickim, nieuczciwym”, powiedział Sumliński po projekcji.
Otóż tak, to jest film głęboko antysemicki, rasistowski, obrzydliwy. Mechanizm antysemickiej narracji użyty w tym obrazie jest prosty. Żydzi to ludzie skryci, izolujący się od Polaków, niewdzięczni i zdradzieccy. Polska jest dla nich zdobyczą, której nie wypuszczą ze swych rąk. Nielojalność i zdrada są w nich głęboko zakorzenione. Nie tylko byli komunistami ich popierali. Po 17 września wydawali Polaków w ręce NKWD, które też składało się w dużej części z Żydów. Na Polakach, wydanych w ręce NKWD, dokonywano najdzikszych okrutnych mordów. I jest to tak opowiedziane, że nie wiadomo, czy okrucieństwo było rosyjskiego pochodzenia, czy żydowskiego. Nie oszczędzono widzom w filmie żadnej z antysemickich kalek: że budowę przez hitlerowców gett w polskich miastach Żydzie przyjęli z wdzięcznością, bo wreszcie mogli odizolować się od Polaków, że z Niemcami mieli świetną komitywę, a w gettach opływali w dostatki. Dopiero potem zaczęli być mordowani, po 1941 roku. Ale przedtem Niemcy zachowywali się wobec nich z rewerencją i kulturą. Po 1945 roku na ruskich czołgach przyjechali Żydzi, którzy wzięli władzę w Polsce i mordowali Polaków tysiącami, niewdzięczni, bo przecież Polacy wyłącznie ich ratowali przed śmiercią z rąk nazistów, sami płacąc za to najwyższą cenę. A teraz chcą za pomocą ustawy 447 zabrać nam wszystko, zabrać nam Polskę.
I po tym wszystkim, samo Jedwabne jest ledwie zarysowane. Że to nie Polacy spalili Żydów w stodole, tylko Niemcy, najpierw część z nich rozstrzelali, a potem trochę ich spalili żywcem. Polacy tylko pilnowali, zmuszeni do tego przez Niemców. Żydzi w sprawie Jedwabnego kłamią, bo Polska, jako sprawca Holocaustu stanie się łatwym łupem żydowskich organizacji, które chcą od nas pieniędzy i ziemi. Kiedy człowiek ogląda ten końcowy fragment filmu o tym, że to jednak Niemcy zabili Żydów w Jedwabnem, to musi sobie pomyśleć, że przecież w gruncie rzeczy sami sobie zasłużyli na tę śmierć.
„Ja mogę powiedzieć, że staraliśmy się w ten film włożyć całe serce”, powiedział Wojciech Sumliński, frenetycznie oklaskiwany przez salę. Zgniłe i podłe jest to wasze serce, redaktorze Sumliński.