W ten tak niesłychanie ważny dzień świąteczny od samego ranka cały naród nabożnie i uroczyście obchodzi pamiątkę wielkiego zwycięstwa polskiego, katolickiego oręża nad ,,czerwoną zarazą ze wschodu”. Wszyscy Polacy powinni dzisiaj uczcić to, że sto lat temu dzięki pomocy Maryi i zjednoczeniu wiernego jej narodu polskiego udało się wygrać wielki bój, który ocalił całą Europę przed hordami krwiożerczych bolszewików i dał nam państwo doskonałe – II RP. Przynajmniej taki obraz dzisiejszego dnia wyłania się z zdominowanych przez różne odłamy prawicy mediów głównego nurtu. A co na to (przynajmniej nominalna) Lewica? Albo grzecznie milczy, albo pokornie prosi o miejsce w tej szopce dla siebie.
Nie dostaliśmy co prawda obiecanego łuku triumfalnego i wielkiej defilady, ale na brak atrakcji na 100 – lecie bitwy warszawskiej i tak nie możemy narzekać. Zaszczycił nas z tej okazji wizytą sam prokonsul protektora Michael Pompeo, a wieczorem na Stadionie Narodowym będzie można obejrzeć rekonstrukcję bitwy i pokaz multimedialny. Organizatorzy nie poinformowali niestety, czy, celem dopełnienia realizmu rekonstrukcji, udało się namówić do udziału w niej Matkę Boską, ale może po prostu chcą nam zrobić niespodziankę. Zresztą, przecież istota takiego święta nie leży w atrakcjach dla ciała, ale w przeżywaniu go w duszy prawdziwego dumnego Polaka. A o to na szczęście ostatnio nie trudno – od wielu już dni wszystkie media głównego nurtu raczą nas budującymi ducha peanami na cześć poległych bohaterów, ,,jedności narodowej” czy poczucia dumy z ,,naszego wspólnego wielkiego zwycięstwa”. Nic jednak tak dobrze nie jednoczy jak wspólny wróg, dlatego, by wzbudzić w narodzie odpowiednio bojowe nastroje, na każdym kroku czekają na nas plakaty wzywające do ,,bicia bolszewika” czy ,,tępienia czerwonej zarazy”.
To wszystko nie dziwi – żyjemy w końcu w kraju, gdzie prawicowa jest zarówno partia rządząca, jak i największa opozycyjna, gdzie wszystkie mainstreamowe media są zdominowane przez prawicę, a okno Overtona jest przesunięte na prawo jak mało gdzie w Europie. Skazuje nas to przy takich okazjach siłą rzeczy na bombardowanie z każdej strony bogoojczyźnianą narracją, wynoszącą pod niebiosa ,,zjednoczenie katolickiego narodu” w walce z wrogiem i idealizującą II Rzeczpospolitą.
Tym więc trudniejsze zadanie stoi przed przedstawicielami lewicy w przestrzeni publicznej i z tym większym zaangażowaniem powinni oni ten jednostronny i zakłamany obraz zwalczać. Tymczasem dzisiaj politycy lewicy albo grzecznie milczą, oddając cały przekaz nacjonalistom, albo co gorsza próbują znaleźć dla siebie miejsce w tej militarystycznej szopce. Koalicja Lewicy na swojej stronie na Facebooku opublikowała dzisiaj plakat ,,Hej! Kto Polak na bagnety!” wraz z opisem sławiącym ,,zaangażowanie całego narodu w ochronę na nowo odzyskanej przez nasz kraj niepodległości” oraz ,,polską lewicę, która także brała udział w obronie własnego kraju”. Post ten udostępniło wielu polityków lewicowej koalicji. Posłanka Paulina Matysiak napisała, że ,,nie można jednak nie zauważyć, że wśród żołnierzy byli lewicowcy, którzy marzyli o demokratycznej i sprawiedliwej społecznie ojczyźnie”. Młodzi Razem skupili się zaś na działaniach PPS-u, dzięki któremu ,,pod sztandary oddziałów polskich zaciągnęły się licznie masy sympatyków demokratycznej lewicy”.
Takie potraktowanie sprawy i dzisiejszego święta skutkuje utratą ważnej z lewicowego punktu widzenia szansy. Wspomnienie bitwy warszawskiej i całej wojny polsko – bolszewickiej to świetna okazja do sformułowania smutnej, ale bardzo aktualnej refleksji nad tym, jak elity finansowe i polityczne cynicznie wykorzystują slogan ,,jedności narodowej” do obrony swoich interesów. Kiedy bowiem Armia Czerwona stała nad Wisłą, zagrażając majątkom i stanowi posiadania polskich elit, nagle pojawiły się wszędzie wezwania do ,,narodowej solidarności” i patetyczne odwołania do ,,polskiej wspólnoty”. Po zwycięstwie jednak, gdy zagrożenie bolszewickie minęło, hrabiowie i fabrykanci wrócili na swoje włości i dalej z tą samą pogardą wyzyskiwali chłopów i robotników, z którymi taką ,,narodową jedność” i ,,wspólnotę interesów” jeszcze chwilę wcześniej deklarowali.
Ważnym elementem dzisiejszego święta jest dla prawicy także idealizacja i wychwalanie II Rzeczpospolitej, dla której bitwa warszawska stanowiła kamień węgielny. I w tym przypadku ciężko szukać w przestrzeni publicznej lewicowych głosów o tym, jaka naprawdę była owa ,,niepodległa ojczyzna”, zrodzona w walkach sprzed stu lat. Ani słowa o tłumionych krwawo strajkach robotników i chłopów, o ogromnych nierównościach społecznych, niezwalczanym analfabetyzmie, wstrzymywanej cały czas reformie rolnej, szykanach wobec mniejszości, autorytaryzmie czy faszyzujących tendencjach obozu sanacji. Po co jednak psuć sobie nastrój, skoro można dołączyć do narodowego śpiewania o gonieniu bolszewika?
Rzecz to oczywista – o wiele łatwiej jest podpiąć się pod militarystyczny kult głównego nurtu (bo ,,przecież trochę naszych też tam było”) niż próbować się przebić z wartościowymi refleksjami społeczno – historycznymi. Jednak nie powinno być potem zdziwienia, gdy ukształtowani przez gloryfikację bitew i sloganowej ,,jedności narodowej” wyborcy po raz kolejny pokażą lewicy czerwoną kartkę.