Wielka operacja przeciwko „terrorystom i elementom kryminalnym” rozpoczęła się w Egipcie. Obejmie część delty Nilu, Pustynię Zachodnią, a przede wszystkim północ i środkową część Synaju, gdzie według relacji miejscowych mediów pojawiła się już wielka liczba pojazdów wojskowych. Prezydentowi as-Sisiemu przed wyborami bardzo przydałby się wielki prestiżowy sukces, ale łatwo o niego nie będzie.
Cel to wypędzenie zbrojnych ugrupowań ekstremistycznych z półwyspu Synaj i pozostałych wskazanych regionów. Podobne zadanie prezydent (czy raczej dyktator) Egiptu Abd al-Fattah as-Sisi stawia jednak swoim żołnierzom nie po raz pierwszy i dotąd nie odniósł sukcesu. O tym, jaka będzie skala operacji, powiadomił dziś płk Tamir Rifai, dodając, że równocześnie podjęte zostaną „na wszystkich strategicznych kierunkach” działania na rzecz wzmocnienia kontroli nad portami. Egipska służba zdrowia już została postawiona w stan podwyższonej gotowości, wszystkie szpitale mają być gotowe na przyjmowanie dodatkowych rannych (żołnierzy i policjantów). Policja i wojsko wzywają mieszkańców regionów, gdzie trwa operacja, do obywatelskiej czujności i zgłaszania wszelkich podejrzanych zachowań „zagrażających bezpieczeństwu i stabilności państwa”.
Egipscy analitycy szacują, że terrorystów islamskich na Synaju, jest ok. dwóch tysięcy, w najgorszym razie pięć tysięcy, ale armia, wyposażona w regularnie napływający z USA sprzęt, i tak do tej pory nie potrafiła skutecznie z nimi walczyć. Rebelia islamska na półwyspie nabrała rozpędu w połowie 2013 r., gdy as-Sisi dokonał zamachu stanu i obalił prezydenta Muhammada Mursiego, wywodzącego się z organizacji Braci Muzułmańskich. W 2014 r. as-Sisi wprowadził na Synaju stan wyjątkowy. Początkowo jego głównym wrogiem na Synaju była tamtejsza Al-Ka’ida (Ansar Bajt al-Makdis), potem w siłę urosło miejscowe Państwo Islamskie przyjmując nazwą Prowincja Synaj.
W listopadzie 2017 r. terroryści dobitnie dowiedli, że rząd jednak nie radzi sobie z zapewnieniem podstawowego bezpieczeństwa – w zamachu na suficki meczet w Bir al-Abid zabili 235 osób. Teraz, na miesiąc przed wyborami prezydenckimi, Abd al-Fattahowi as-Sisiemu bardzo zależy na tym, by jednak odnieść jakiś wyraźny sukces w walce z islamistami. Nawet, jeśli jego reelekcja wygląda na zapewnioną – nie z uwagi na nadzwyczajną popularność w społeczeństwie, ale za sprawą podjętych kroków na rzecz „zniechęcenia” konkurentów do startu.