Site icon Portal informacyjny STRAJK

Eureka! Bank Światowy odkrył biedę na Ukrainie. Wzywa do dalszej prywatyzacji, deregulacji i liberalizacji

Ukraina została oceniona jako jeden z najbiedniejszych krajów w Europie i Azji Środkowej. Jako miernika Bank Światowy (WB) użył PKB w przeliczeniu na mieszkańca. W wyliczeniach WB równie źle wypadły Mołdawia, Armenia i Gruzja. Krajom tym, według autorów raportu, osiągnięcie kulawego i tak poziomu dochodów dzisiejszej Polski zajmie minimum 50 lat.

W dokumencie odnotowano m. in., że sytuacja uległa pewnej minimalnej poprawie w stosunku do okresu bezpośrednio post-majdanowskiego. Stopy wzrostu pozostają wprawdzie bardzo niskie, ale trend nie jest już spadkowy. Trudno jednak oceniać, że napawa to jakimś szczególnym optymizmem. Raport ten wskazuje wyraźnie, że gospodarka Ukrainy od 2015 r. skurczyła się o 16 proc. Po dwóch nadzwyczaj kryzysowych latach, w 2017 r. ukraińska ekonomia odnotowała pierwszy wzrost, o 2,4 proc. W minionym roku zaś wskaźnik wzrostu zwiększył się o 0,9 punktu procentowego.

Bank Światowy trudno podejrzewać o troskę czy choćby bezinteresowność. Instytucja ta, gdy informuje publicznie o kraju czy rządzie, to czyni to na ogół po to, aby wywrzeć jakiś nacisk i przypomnieć o „obowiązkach wobec wierzyciela”.Do tego WB zawsze lub niemal zawsze stawia swoim pożyczkobiorcom warunki tak drakońskie, że zdzierstwo rodzimych lichwiarzy-chwilówkarzy wobec indywidualnych klientów wydaje się wycieczką do Disneylandu.

Nie inaczej jest i tym razem. Raport, o którym mowa, nosi tytuł Special Focus Note, czyli, w wolnym tłumaczeniu, notatki specjalnej. Staje się to jasne po tym jak dokument ten przedstawił publicznie Satu Kahkonen, dyrektor WB na Białoruś, Mołdawię i Ukrainę.

[Konieczne jest] otwarcie rynku rolnego i handlu gruntami rolnymi, uwolnienie sektora energetycznego, wzmocnienie zarządzania bankami państwowymi, poczynienie postępów w zwalczaniu korupcji i zapewnienie stabilności fiskalnej.

W tłumaczeniu z języka światowej finansjery na zrozumiały brzmi to tak: Ukraina ma prywatyzować na potęgę, ale nie swoim oligarchom, tylko zewnętrznym podmiotom, oczywiście zachodnim, a nie na przykład rosyjskim czy chińskim. Wiele do sprywatyzowania może i nie zostało, ale na pewno parcelować i sprzedawać można ziemie uprawne – cały sektor rolniczy jest do deregulacji i przekazania pod zachodnią kuratelę, która będzie z tego tytułu osiągała gigantyczne zyski przy minimalnych inwestycjach. Trzeba też pociągnąć za uszy niektórych ukraińskich oligarchów, gdyż ich chciwość i brak opanowania przeszkadza zachodnim korporacjom; warto kilku przymknąć za korupcję i odsunąć trochę od koryta państwowo-bankowego, bo jednak zagraniczne pasożytnictwo wymaga pewnych ram prawnych, do których przywykło i nie należy narażać go na wielkie niewygody.

W tym  kontekście warto odnotować, że drastyczny upadek gospodarczy z okresu lat 2014-2015 spowodowany jest w dużej mierze faktycznym zablokowaniem stosunków handlowych z Federacją Rosyjską. Naturalnie, straty poniosła też gospodarka rosyjska, jednak ukraińska Federacja Pracodawców komunikowała niedawno, że starty po stronie ukraińskiej są ponad 13 razy większe.

Przypomnijmy, w 2015 r. Moskwa zawiesiła umowę o strefie wolnego handlu z Ukrainą po decyzji Kijowa o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Ukraina została również automatycznie uwzględniona na rosyjskiej liście sankcji rosyjskich wobec UE wdrożonych w 2014 r. w odpowiedzi na europejskie kary za aneksję Krymu. Warto w tym miejscu przywołać histeryczny płacz polskich władz, które nagle zrozumiały, że pobrzękiwanie szabelką wobec Rosji kończy się na przykład wstrzymaniem importu jabłek, które milionami ton zaczęły zalegać w kraju.

Kolejny cios przyszedł na początku tego roku, kiedy Kreml zakazał eksportu ropy naftowej i produktów ropopochodnych na Ukrainę wkrótce po tym, jak Kijów rozszerzył listę ograniczeń handlowych skierowanych wobec rosyjskich towarów.

Szef Ukraińskiego Centrum Analiz w Kijowie Aleksander Ochrimenko wskazuje na ograniczenia eksportu ropy jako najbardziej dotkliwe.

– Fakt, przestaliśmy kupować w Rosji na przykład drut. To nic szczególnego. Jednak zakaz sprzedaży ropy na Ukrainę jest gigantycznym problemem. Jednocześnie sankcje Kijowa wobec Rosji to bardziej gra. Władze ukraińskie nie mogą wyrządzić żadnej poważnej szkody rosyjskiej gospodarce – powiedział Ochrimenko dziennikarzom podczas konferencji prasowej 8 maja.

Większość ekspertów zarówno po stronie ukraińskiej jak i rosyjskiej jest zdania, że przywrócenie poprzedniej skali obrotu handlowego pomiędzy tymi dwoma krajami jest  nierealne nawet, gdyby skończyła się wojna na wschodzie Ukrainy, a rządy w Kijowie i Moskwie „zapomniały” o wszystkich wydarzeniach ostatnich pięciu lat.

Exit mobile version