Rozpoczynający się za kilka dni szczyt G7 we francuskim Hendaye – małej miejscowości przy granicy hiszpańskiej, niedaleko luksusowego kurortu Biarritz – budzi krytykę, zanim się jeszcze zaczął. Chodzi o temat główny szczytu – „walkę przeciw nierównościom społecznym”. Dość nieoczekiwani wywołał on znaczne kontrowersje.
Sytuacja jest cokolwiek paradoksalna. W temacie głównym G7 nie ma przecież nic kontrowersyjnego i – jak podkreślają jego obrońcy – bardzo dobrze, że się pojawił, bo ta idea jest warta jak najszerszego rozpropagowania i należy się cieszyć, że znalazła się na talerzu najbogatszych. Innych jednak razi, że ten niekontrowersyjny, dobry temat narzucił gospodarz, prezydent Francji Emmanuel Macron, europejski rekordzista w pogłębianiu nierówności społecznych. Inaczej mówiąc, uważają, że chodzi o rekordowo puste słowa przeznaczone na użytek doraźnej komunikacji politycznej.
Według opublikowanego wczoraj studium Janus Henderson Investors (ich komunikaty śledzą wszyscy zachodni „inwestorzy” finansowi), w drugim kwartale bieżącego roku spółki z całego świata rozdały swoim akcjonariuszom 514 miliardów dolarów dywidend. Jest to absolutny historyczny rekord. Niemal wszyscy spodziewają się nadciągającej recesji lub nawet głębokiego kryzysu, z powodu różnych pustych baniek finansowych wiszących nad gospodarką światową, więc postęp stał się mały (tylko 1,1 proc), ale jest. Pociągnęły go w górę Stany Zjednoczone, światowy ośrodek neoliberalizmu, gdzie finansowanie najbogatszych sięga absurdalnych szczytów, tak samo jak nierówności.
W Europie – już bez wliczania Wielkiej Brytanii – najlepiej uposażeni obywatele dostali 170 miliardów dolarów (w euro: 153 miliardy), ale tu zanotowano spadek o ponad pięć proc. Oprócz Francji. W ciągu ponad dwóch lat rządów neoliberalnego ekstremisty Macrona kraj ten notuje największa liczbę nowych milionerów i miliarderów, jak też największy postęp dywidend (ponad 3 proc.). Bogaci bogacą się tam najszybciej w Europie i najszybciej postępuje też obszar biedy, co jest skutkiem faworyzującej bogatych polityki fiskalnej posuniętej wręcz do szaleństwa i ograniczaniem usług publicznych: oba te środki stanowią jądro neoliberalizmu. Jego skutki społeczne są katastroficzne, na co zwracają uwagę przed szczytem G7 organizacje jak Attac, czy Oxfam France, oraz cała lewica i nawet część „socjalnej” prawicy. Macron nie ma zamiaru zmieniać swej polityki skierowanej wyłącznie na oligarchię, więc organizacje te sądzą, że temat główny G7 to wyśmiewanie się ze zwykłych ludzi.