Obniżka podatków i cięcia wydatków publicznych – zgodnie z przewidywaniami na takich właśnie założeniach będzie opierał się program ekipy Emmanuela Macrona dla Francji. Dziś premier Edouard Philippe rozwiał w tej sprawie ostatnie wątpliwości.
Szef rząd oznajmił przed parlamentem, iż Francja jest uzależniona od wydatków publicznych i czas najwyższy to zmienić. Przekonywał, że bez znaczących ograniczeń Francja nigdy nie zdobędzie zaufania Niemiec, a to z kolei jest konieczne, by przystąpić do reformowania Unii Europejskiej.
– Jak każde uzależnienie, również to nie rozwiązuje żadnych problemów, które ma złagodzić. Jak każde uzależnienie, wymaga siły woli i odwagi, by przejść kurację odwykową – perorował Philippe ku aplauzowi zdominowanej przez liberałów niższej izby parlamentu. Program jego rządu zyskał 370 głosów za i tylko 67 przeciw. Te ostatnie oddali deputowani skrajnej prawicy oraz radykalnej lewicy. 129 deputowanych wstrzymało się od głosu. Lider lewicy Jean-Luc Melenchon ostrzegał rząd, że igra z gniewem Francuzów i Francuzek, którzy za sprawą polityki austerity utracą siłę nabywczą i poczują się jeszcze bardziej oszukani przez klasę polityczną. Melenchon wyśmiał również argumenty, jakoby Francja musiała dostosować swoje prawo do oczekiwań Niemiec. – Nie wybraliśmy Angeli Merkel – mówił. Podobnych argumentów używała liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen.
Philippe odkurza hasła polityki austerity, zaciskania pasa, dokładnie wtedy, kiedy nawet tacy jej orędownicy jak Wielka Brytania i Niemcy sugerują, że nie okazała się tak skuteczna, jak przewidywały teoretyczne modele ekonomiczne. Francuski rząd będzie dążył do zredukowania długu publicznego i obiecał, że obniży podatki płacone przez firmy, kompletnie odwracając sens regulacji wprowadzonych w tym zakresie przez poprzedni, w teorii socjalistyczny, gabinet.