– Szkoły powinny być obojętne wobec przekonań religijnych uczniów i personelu – mówi Najat Vallaud-Belkacem, pochodząca z Maroka francuska minister edukacji, szkolnictwa wyższego i badań naukowych. Krytykuje też prawicę za instrumentalne traktowanie tej zasady.
Świeckość instytucji publicznych, w tym szkół, jest jedną z podstaw francuskiego modelu politycznego. Zdaniem Vallaud-Belkacem, członkini Partii Socjalistycznej, zasada świeckości ma kluczowe znaczenie w walce przeciwko terroryzmowi i radykalizacji we Francji.
– Świeckość oznacza krótko mówiąc, że jesteśmy w kraju, gdzie ludzie mogą wybierać w co wierzyć, lub nie wierzyć, a władze publiczne muszą być w stosunku do nich neutralne. Dlatego w szkołach prosimy uczniów, aby nie nosili charakterystycznych symboli religijnych, ponieważ szkoły powinny być obojętne wobec przekonań i wszyscy muszą być jednakowo traktowani – mówiła. – Narastające niezrozumienie zasady świeckości powoduje, że niektórzy uczniowie odczuwali zakaz noszenia symboli religijnych jako atak na swoją tożsamość – powiedziała minister.
– Koncepcja świeckości musi być zastosowana tak, by uczniowie wiedzieli, że nie jest stosowana przeciwko nim i ich przekonaniom religijnym; że celem świeckości w szkole jest ich ochrona – wyjaśnia Vallaud-Belkacem.
Przybliżeniu młodzieży szkolnej idei świeckości szkoły służy bezprecedensowy projekt z udziałem wolontariuszy. Zgłosiło się już do niego 5 tysięcy ochotników, w wieku od 18 do 94 lat, w tym wielu emerytowanych prawników, dziennikarzy i biznesmenów, oferując rozmowy z młodzieżą na temat świeckości. Zdaniem minister, włączenie wolontariuszy ma sens, gdyż uczniowie uważniej słuchają osób z zewnątrz, które odwołują się do swoich doświadczeń. Vallaud-Belkacem zarzuciła prawicowym politykom nadużywanie i deformowanie w debacie publicznej pojęcia „świeckości”, które służy im jako oręż w walce z islamem.
Niektóre zjawiska społeczne obecne we Francji są niepokojące. W grudniu zeszłego roku nauczyciel przedszkolny z Aubervillers pod Paryżem wszczął fałszywy alarm terrorystyczny, twierdząc, że został w pracy zaatakowany nożem przez zamaskowanego napastnika krzyczącego „To Państwo Islamskie”. Okazało się, że nauczyciel sam sobie zadał obrażenia, bo – jak wyznał policji – nienawidzi muzułmanów.
Na początku tego roku, dyrekcja szkoły w małym miasteczku Sarge-les-le-Mans wprowadziła w stołówce zasadę „wieprzowina albo nic”. Muzułmańskie i żydowskie dzieci mają albo jeść wieprzowinę, albo być głodne, w sytuacji gdy nie będzie innych posiłków. Zdaniem liderki Frontu Narodowego Marine Le Pen nie ma potrzeby, aby stosować wymagania różnych religii w menu szkolnych stołówek. Wedle Le Pen oznaczałoby to wprowadzenie religii do sfery publicznej.
[crp]