Słynny amerykański aktor filmowy, bożyszcze kinomanek George Clooney wezwał wczoraj „społeczność międzynarodową” do śledzenia i zablokowania pieniędzy pochodzących z Sudanu. Wojskowi piorą tam swe konta na wyścigi, jakby miało się coś stać. Kiedy stary prezydent al-Baszir musiał odejść pod naciskiem manifestacji, władzę przejęła wojskowa junta, która nie bardzo chce oddać jej cywilom. Clooney jest zaangażowany w sprawy sudańskie od dawna.
W liście otwartym opublikowanym wczoraj w amerykańskim Atlantico (prawica), podpisanym też przez znanego działacza praw człowieka Johna Prendergasta, Clooney domaga się wywarcia ekonomicznego nacisku na rządzącą generalicję tak, by rozważyła spokojne odejście: trzeba zająć lub zablokować ich konta zagraniczne.
„Byłby to środek nacisku zbyt rzadko stosowany na korzyść pokoju i praw człowieka”, ale konieczny ze względu na wyjątkową sytuację w Sudanie, przekonuje Clooney. Wyeliminowanie generałów z międzynarodowego systemu finansowego miałoby przemówić do nich głosem rozsądku. Jeszcze w tym tygodniu do Chartumu wybiera się amerykańska delegacja z departamentu stanu, by sondować zamiary wojskowych.
Wojskowi martwią się o kontrakty z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (ZEA). Sudan, oprócz oficjalnego uczestnictwa w saudyjskiej koalicji w Jemenie, wysyła tam tysiące najemników, którzy nierzadko w imię króla Salmana giną na froncie. Interesem zarządzają generałowie i to oni najwięcej zarabiają, lecz zawsze coś tam spłynie na ubogie rodziny najemników. W Sudanie jest wysokie bezrobocie, „praca” dla Arabii w Jemenie jest ceniona.
Obecną juntę popiera właśnie najważniejszy sojusznik Stanów Zjednoczonych wśród Arabów – Arabia Saudyjska, więc imperium musi jeszcze się zastanowić, czy woli w Sudanie wojskowych, czy cywilów. Z blokowaniem kont nie będzie raczej pośpiechu.