Wczoraj w Londynie rozpoczęła się druga część rozpoczętej w lutym farsy sądowej na rzecz ekstradycji do USA australijskiego dziennikarza i wydawcy Juliana Assange’a oskarżonego o ujawnienie światu zbrodni armii amerykańskiej w Afganistanie i Iraku. Na początek sędzia Vanessa Baraitser próbowała nie dopuścić do odczytania świadectw obrony. Założycielowi WikiLeaks, jak innym więźniom politycznym, grozi śmierć w amerykańskim gułagu.
Kristinn Hrafnsson, redaktor naczelny WikiLeaks, nie uzyskał pozwolenia na asystowanie w rozprawie, mógł jedynie przez jakiś czas oglądać ją na monitorze wideo wraz z częścią innych dziennikarzy. „Nazywam to absolutną ohydą. Według mnie, to tajny proces.” – mówił zdenerwowany. Specjalnego reprezentanta Amnesty International nie dopuszczono nawet do tego: „To jest nienormalne. Amnesty jest niemal zawsze dopuszczana do śledzenia rozpraw na całym świecie. Nasz obserwator odkrył dziś rano, że nie ma dlań dostępu nawet do transmisji wideo, to skandal” – zakomunikowała organizacja obrony praw człowieka.
Transmisja zresztą została przerwana, przez chwilę jeszcze pozostał dźwięk i ostatnie słowa „co za gówno” jednego ze świadków, który zauważył przerwanie relacji. Było to podsumowanie myśli wszystkich obserwatorów.
Obrońcy wymogli odczytanie świadectwa australijskiego korespondenta wojennego Johna Pilgera: „Kiedy 10 lat temu spotkałem Juliana Assange’a pierwszy raz, spytałem, dlaczego założył WikiLeaks, odpowiedział „Jawność i odpowiedzialność są kwestiami moralnymi, które powinny być istotą życia publicznego i dziennikarstwa.” (…) Assange wierzy, że dziennikarze to agenci zwykłych ludzi, a nie władzy, że my, narody mamy prawo znać najciemniejsze sekrety tych, którzy pretendują do działania w naszym imieniu. (…) To ta moralność jest groźna dla potęg, które chcą pogrążyć znaczną część świata w wojnach i pogrzebać żywcem Juliana w więzieniu faszystowskiej Ameryki Donalda Trumpa.”
Pilger wspomniał o też o bezprecedensowej obławie na dziennikarza zorganizowanej przez CIA, we współpracy z zachodnimi mediami komercyjnymi, które na rozkaz Waszyngtonu urządziły prostacką kampanię kłamliwych oszczerstw przeciw „dziennikarzowi, który wierzył, że dziennikarstwo jest służbą publiczną, a nie sługą tych na górze.”
Adwokaci Assange’a podkreślają, że chodzi o procedurę polityczną opartą na oficjalnych kłamstwach. Przypominali wczoraj, że brytyjskie prawo o ekstradycjach zakazuje wydawania więźniów obcym krajom z powodów „wykroczeń politycznych” i musi być zgodna z prawami człowieka. Wszyscy jednak wiedzą, że to nie sądy wydadzą ostateczną decyzję, lecz rząd brytyjski.
Farsowy charakter procesu był powodem manifestacji pod siedzibą londyńskiego sądu. Na transparentach: „Zbrodniarze wojenni do więzienia, wolność dla Assange’a!”, „Stawką jest wolność słowa, nasza wolność”. Wokół jeździła ciężarówka z napisem „Nie dla ekstradycji Assange’a”. Proces potrwa jeszcze dwa-trzy tygodnie. Można też oczekiwać apelacji, niezależnie od wyroku sądu.