– Wygraliśmy – powiedział wczoraj w Barcelonie lider Junts pel Si (kat. „Razem na tak”), Artur Mas i Gavarró. – To podwójne zwycięstwo, nasze i demokracji.
Policzono już 98 proc. głosów. 62 miejsca, czyli 39 proc. głosów, uzyskało ugrupowanie Masa, składające się zarówno z lewicowych, jak i prawicowych separatystów, których głównym celem jest niepodległość Katalonii. 8 proc. głosów zyskał CUP – daje mu to 10 mandatów – radykalnie lewicowa partia, która ma podobne cele. To daje zwolennikom niezależności bezwzględną większość.
Konserwatywny rząd Hiszpanii nie uznaje roszczeń Katalonii do niezależności. Zarówno na poziomie krajowym jak i lokalnym robi wszystko, żeby zatrzymać separatystyczne dążenia, co wyraźnie nie podoba się Katalończykom – we wczorajszych wyborach rządząca Partia Ludowa dostała jedynie 11 mandatów – o 8 mniej niż poprzednio. – Nie spodziewaliśmy się takiego wyniku i nie jesteśmy z niego zadowoleni – mówił Xavier García Albiol, lider lokalnych struktur. Hiszpańscy integryści byli bardziej skłonni do głosowania na Ciutadans (kat. „Obywatele”), nowe ugrupowanie liberalno-demokratyczne, które uzyskało 25 miejsc i drugi wynik w wyborach.
Anna Gabriel z CUP potwierdziła, że jej partia popiera projekt oddzielenia się od Hiszpanii, chce jednak dokonać tego szybciej niż w ciągu zapowiadanych przez Masa 18 miesięcy. Sama postać lidera „Razem na tak” jest dla CUP kontrowersyjna – Mas był przywódcą rządzącej przez ostatnie 5 lat liberalno-konserwatywnej Demokratycznej Konwergencji, która poza domaganiem się niepodległości Katalonii prowadziła ostrą politykę austerity, jest też zamieszana w kilka afer korupcyjnych.
Mas ogłosił wczoraj, że pierwszym krokiem do uzyskania przez Katalonię niepodległości będzie ogłoszenie w ciągu kilku dni odpowiedniej deklaracji, a następnie mają się odbyć negocjacje z przedstawicielami rządu i Unii Europejskiej na temat granic nowego państwa. „Razem na tak” zapowiada też natychmiastowe tworzenie struktur dyplomatycznych, banku centralnego i innych instytucji, koniecznych do funkcjonowania państwa. Mariano Rajoy, premier Hiszpanii, zapowiedział już, że zrobi wszystko, żeby zatrzymać te działania na drodze prawnej.