Płace zatrudnionych w sieciach handlowych wyraźnie wzrosły w ostatnich latach. Nie oznacza to jednak, że praca przy kasie jest dobrze opłacana. Pokazuje to raport „Kasjer na rynku pracy. Zarobki, rozwój i oczekiwania” autorstwa pracowników portalu pracuj.pl.
W 2018 roku 15 proc. pracowników kas wciąż nie było zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. Wynika to głównie ze zjawiska outsorcingu pracy – wynajmowaniu pracowników dostarczanych przez agencje pracy tymczasowej, które nie zawsze zawracają sobie głowę takimi sprawami jak przestrzeganie prawa. A według polskiego prawa w przypadku pracy mającej charakter stały, wykonywanej pod nadzorem w wyznaczonych ramach godzinowych, zachodzi stosunek pracy, a więc jedyną dopuszczalną formą zatrudnienia może być umowa o pracę.
Na kolana nie powalają również zarobki. Przeciętne wynagrodzenie w markecie, hipermarkecie czy dyskoncie w 2018 roku wynosiło 2000 zł netto. To więcej niż płaca minimalna, co nie wynika jednak z natężonej walki pracowników sektora handlowego, a z niedoborów podaży pracy na polskim rynku, co ma miejsce od mniej więcej pięciu lat. Kapitaliści byli zmuszeni podnosić pensje pracownikom najniższego szczebla, bo ci w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy porzucali kasjerską profesję. 2000 zł za ciężką, najczęściej również fizyczną pracę nie jest jednak zarobkiem, który by można nazwać godnym. Dla porównania, przeciętna pensja sprzedawcy w branży motoryzacyjnej to 3100 zł netto, a kierownika sklepu spożywczego – 4600 zł netto.
Z powodu niskich wynagrodzeń i nieciekawych warunków pracy kasjerzy i kasjerki są zwykle zawodem przejściowym. Średni staż w tej profesji wynosi 3 lata. Zatrudnionych przy kasach raczej nie interesuje „możliwość rozwoju” w ramach przedsiębiorstwa. Jedynie 35 proc. badanych chciałoby zmienić stanowisko na wyższe, a 77 proc. zmieniłoby pracę, jeśli w nowym miejscu otrzymaliby wyższe wynagrodzenie.