Co dalej z Syrią? Francuski rząd utrzymuje, że ma jednoznaczne dowody obarczające Baszszara al-Asada winą za przeprowadzenie ataku chemicznego. Premier Wielkiej Brytanii otrzymała zgodę kluczowych ministrów, by na tenże atak odpowiedzieć zbrojnie. Z Waszyngtonu płyną sprzeczne sygnały.
Sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych James Mattis oświadczył, iż jego kraj nadal poszukuje dowodów rozstrzygających o sprawstwie domniemanego ataku chemicznego w Dumie we Wschodniej Gucie. „New York Times” napisał, że polityk poprosił o więcej czasu na ich zgromadzenie na spotkaniu z prezydentem Trumpem i innymi wysokimi przedstawicielami jego administracji. W dalszych oświadczeniach Mattis przekonuje, że stara się teraz doprowadzić do tego, by zbrojna akcja USA „nie eskalowała, wymykając się spod kontroli”.
Sam Donald Trump wysyła sprzeczne sygnały. We wczorajszym tweecie przekonywał, że w ogóle nie sugerował wcześniej zamiaru rychłego uderzenia w rząd w Damaszku. Wczoraj rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders poinformowała, że po konsultacji z doradcami ds. bezpieczeństwa prezydent nie podjął żadnej ostatecznej decyzji.
Never said when an attack on Syria would take place. Could be very soon or not so soon at all! In any event, the United States, under my Administration, has done a great job of ridding the region of ISIS. Where is our “Thank you America?”
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 12 kwietnia 2018
Jednak po spotkaniu w Białym Domu Trump zadzwonił do brytyjskiej premier Theresy May i po rozmowie tej opinia publiczna dowiedziała się, że oboje zgodzili się co do tego, iż na użycie broni chemicznej trzeba odpowiedzieć. Również CNN i NBC, powołując się na źródła w prezydenckiej administracji, twierdzą, że wywiad amerykański posiada dowody winy Baszszara al-Asada. „Niepodważalne dowody”, bez podania szczegółów i co najmniej na użycie chloru, ma też mieć Francja, według słów jej prezydenta Emmanuela Macrona.
W licznych analizach przewija się obawa, iż wstrzymanie się przez USA od natychmiastowego uderzenia oznacza, że Waszyngton szykuje coś poważniejszego, niż ubiegłoroczny atak rakietowy i że chodzi o zgrupowanie sił na tyle poważnych, by ich przewaga nad stacjonującymi w Syrii oddziałami rosyjskimi stała się przygniatająca.
Taka presja miałaby również skłonić Rosję do zaakceptowania dymisji Baszszara al-Asada jako jednego z podstawowych warunków uregulowania konfliktu syryjskiego.