Ukraina z głęboką irytacją przywitała powstanie w węgierskim rządzie stanowiska pełnomocnika ds. Zakarpacia, ukraińskiego terytorium zamieszkałego przez węgierską mniejszość.
Ukraiński rząd zażądał wyjaśnień okoliczności powstania takiego stanowiska oraz zmiany jego nazwy. Do tej pory stanowisko to nazywało się pełnomocnik ds. rozwoju regionów przygranicznych na Węgrzech i Ukrainie. Zresztą poza nazwą niewiele się zmieniło, ponieważ nową-starą funkcję piastuje nadal ten sam człowiek: Istvan Grezsa.
Trudno się dziwić ukraińskiej irytacji, ponieważ skoro, jak utrzymuje strona węgierska, zmiana nazwy nie jest skierowana przeciwko Ukrainie, a zakres obowiązków jest taki sam, to można to odczytać jako formę ingerencji władz Węgier w tę najdalej wysuniętą na Zachód część Ukrainy. Wpisuje się to też w ofensywę rządu Orbana w sprawie Węgrów zamieszkujących poza granicami swojego kraju, a także w nieskrywaną krytykę Ukrainy, która miała też miejsce w ostatnia sobotę, kiedy Victor Orban gościł w rumuńskim regionie zamieszkałym przez węgierskich Szeklerów. Poddał tam krytyce sankcje wobec Rosji za przyłączenie Krymu i podkreślał, że nie widzi miejsca dla Ukrainy w NATO i UE.
Ukraina ze swej strony zapowiedziała, że jeżeli Węgry niedostatecznie objaśnią swe ostatnie działania w sprawie pełnomocnika, to zostanie on objęty zakazem wjazdu na teren państwa ukraińskiego.
Węgry odrzucają ukraińskie oskarżenia.
MSZ Ukrainy wezwało ambasadora Węgier, by wręczyć mu notę protestacyjną i zaprotestować przeciwko ostrym stwierdzeniom węgierskiego premiera na temat Ukrainy.
Konflikt miedzy dwoma graniczącymi ze sobą państwami datujący się od czasu wprowadzenia przez Ukrainę prawa ograniczającego mniejszościom narodowym nauczanie w swym ojczystym języku, może poważnie zaszkodzić realizacji ukraińskich interesów w Europie, ponieważ bez zgody Węgier jej aspiracje zostaną zastopowane.