Wszystko wskazuje więc na to, że KOD walkę o prawa kobiet traktuje czysto instrumentalnie – jako okazję do poszerzenia pola działalności i uwiarygodnienia swojej marki. Zamierza przekonać, że jest nie tylko organizacją walczącą o Trybunał Konstytucyjny, ale i czułą na problemy grup społecznych, które zmagają się z konsekwencjami wdrażania „dobrej zmiany” w sferze wolności obywatelskich. Z sytuacji takich jak ta na demonstracji wyłania się jednak obraz środowiska, w którym akceptuje się mężczyzn wyrażających jawną pogardę wobec kobiet i ich ekspresji sprzeciwu
Komitet Obrony Demokracji wyraźnie traci impet. Na demonstracje największej opozycyjnej organizacji, która jeszcze wiosną bieżącego roku wyprowadzało na ulice dziesiątki tysięcy obywateli, sprzeciwiających się działaniom rządu PiS, przychodzi coraz mniej osób. Działacze KOD zdają sobie sprawę, że okres spontanicznego zrywu dobiegł już końca; władza, w opozycji do której komitet ukształtował swoją tożsamość nie ustępuje ani o krok przed „obrońcami demokracji”, a Kaczyński i spółka, podbudowani znakomitymi notowaniami w sondażach, pozwalają sobie na lekceważące wypowiedzi o swoich politycznych przeciwnikach. Ekipa Kijowskiego musiała skonfrontować się z rzeczywistością – jak na razie w tej wojnie zdecydowaną przewagę na PiS. KODowi nie udało się zablokować żadnego politycznego planu prezesa. PiS z brawurą i całkowitą bezkarnością przeforsował swoje niemal wszystkie projekty. Zawahanie przyszło tylko w jednym przypadku – kiedy na ulice miast i miasteczek wyszły tysiące obywatelek – wściekłych i zdeterminowanych w walce o prawo do decydowania o własnych ciałach. Zasługa KOD w mobilizacji tego akurat protestu sprzed kilku tygodni była jednak minimalna. Organizacja Kijowskiego skorygowała zatem kurs działania. Oprócz organizowania własnych akcji, skupiła się również na podczepianiu pod silne i, co ważne, potencjalnie zwycięskie inicjatywy. Tak właśnie rozpoczął się proces przejmowania przez KOD idei „czarnego protestu”.
Pierwsze zgrzyty pojawiły się 3 października, podczas jednego z kulminacyjnych momentów masowego buntu kobiet – warszawskiej demonstracji na Placu Zamkowym. Jednym z obecnych na scenie był Piotr Wieczorek, koordynator mazowieckich struktur KOD. Na nieszczęście uczestniczek, temu jegomościowi przypadła rola moderatora mikrofonu. Wieczorek, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, postanowił narzucić kobietom swoje zasady. I tak, do głosu dopuszczone zostały niemal wyłącznie członkinie licencjonowanych ugrupowań politycznych. Kiedy feministki zaprotestowały, z ust koordynatora wylał się potok bluzgów. Żenującą sytuacje wspomina Kamila Kuryło, naczelna „Codziennika Feministycznego”.
[alert type=”error” title=”Kamila Kuryło, Codziennik Feministyczny”] W trakcie przemówienia posłanka Nowoczesnej, Joanna Schmidt, przypomniała antyaborcyjne stanowisko swojej partii, mówiąc, że nie popiera aborcji. Kiedy zaczęłyśmy krzyczeć, żeby zeszła ze sceny, a osoby wokół nas przyłączały się, skandując „złóż ustawę!”, organizator, Piotr Wieczorek z KOD, kazał nam (oraz części Porozumienie Kobiet 8 Marca, a także osobie z Fundacji Trans-Fuzja) się „kurwa zachowywać” i stwierdził, że robimy partyjne ustawki. Powiedział „won!” i kazał „wypierdalać”. Wdał się też w szarpaninę z uczestniczkami i uczestnikami Wściekłego Szpaleru. Choć przez mikrofon cały czas krzyczał, że to jest pokojowa demonstracja, jego czyny zupełnie na to nie wskazywały. Takie zachowanie, szczególnie podczas demonstracji w obronie praw kobiet, jest skandaliczne i nie mam zgody na zbijanie kapitału politycznego na Czarnych Protestach i zawłaszczanie tematu aborcji przez partie polityczne i grupy takie jak KOD.[/alert]Wszystko wskazuje więc na to, że KOD walkę o prawa kobiet traktuje czysto instrumentalnie – jako okazję do poszerzenia pola działalności i uwiarygodnienia swojej marki. Zamierza przekonać, że jest nie tylko organizacją walczącą o Trybunał Konstytucyjny, ale i czułą na problemy grup społecznych, które zmagają się z konsekwencjami wdrażania „dobrej zmiany” w sferze wolności obywatelskich. Z sytuacji takich jak ta na demonstracji wyłania się jednak obraz środowiska, w którym akceptuje się mężczyzn wyrażających jawną pogardę wobec kobiet i ich ekspresji sprzeciwu. Paternalistyczny, lekceważący ton, w jakim Piotr Wieczorek zwrócił się do feministek jest tego koronnym przykładem. Kolejne żenujące obrazki zobaczyliśmy podczas drugiej edycji Czarnego Protestu, która została zainaugurowana 23 października. Organizatorka, Agata Czarnacka, poleciła wyrzucić służbom porządkowym trzy kobiety, które zaprezentowały transparent z hasłem zawierającym słowo „kurwa”. Czarnacka, jak wynika z jej późniejszych tłumaczeń, nie wiedziała w momencie wydania polecenia, co dokładnie znajduje się na banerze, zareagowała w drodze proceduralnego skrótu.
Okoliczności, w jakich usunięto działaczki, wskazują na po raz kolejny na wysoki poziom agresji ze strony osób związanych z Komitetem Obrony Demokracji. „Zawzięła się zwłaszcza jedna kobieta z KOD, pełniący funkcję porządkową. – Zrobiła się nieprzyjemna, wywiązała się pyskówka, po której zaczęła grozić, że jeśli nie schowają bądź nie opuszczą terenu demonstracji, ona sprowadzi policję. Dziewczyny to tylko jeszcze bardziej rozjuszyło i krzyknęły ” A to sobie wzywaj policję ” – relacjonuje Piotr Stasiak, który był świadkiem zdarzenia. – Strażniczka moralności wyjęła smartfon udając, że będzie dzwonić, przez radio wezwała swoich kolegów z KOD i za moment pojawili się mundurowi – dodaje aktywista. Sytuacja została również opisana na jednym z blogów przez Patryka Chilewicza.
Nieprzyjemnie było również na otwarciu protestu. I znów w roli negatywnych bohaterów wystąpili członkowie KOD. Inauguracyjny akcentem miał być występ aktywistek z nieformalnej grupy Wściekły Szpaler. Dziewczyny po proteście nie kryły jednak zażenowania. Dlaczego? Zdarzenie opisuje założycielka inicjatywy Anna Czeremcha
[alert type=”success” title=”Anna Czeremcha, inicjatorka Wściekłego Szpaleru”]Udało nam się skrzyknąć grupę liczącą ok. 30 osób. Chodzi o dodanie odwagi dziewczynom, które chcą głośno wyrazić sprzeciw. Wściekły Szpaler nie jest sformalizowaną grupą. Nie jesteśmy związane z żadną partią czy organizacją polityczną. Zostałyśmy zaproszone na niedzielną demonstrację. Zadzwoniła do nas w tej sprawie Agata Czarnacka. Mówiła, że KOD jedynie dostarczy sprzęt, a nie będzie to wydarzenie organizowane przez tę organizację. Miałyśmy już złe wrażenia po poprzednim zdarzeniu. (3 października, incydent z Piotrem Wieczorkiem – przyp. red.). Zdecydowałyśmy się jednak na udział. Okazało się, że pod sceną jest bardzo dużo kodowców. Zaobserwowaliśmy kpiące uśmiechy, podszeptywanki i podśmiechujki. Z nas, aktywistek, które przyszły obudzić coś w kobietach, w takim ważnym momencie. Jeden z mężczyzn odepchnął agresywnie moją tubę. Miałyśmy niesmak, ale najbardziej wkurzyłam się kiedy rano zobaczyłam wpis Wieczorka. Ten człowiek nie ma żadnego prawa do oceniania czegoś co robimy dla Czarnego Protestu.[/alert] Poniżej prezentujemy wpis Piotra Wieczorka na Facebooku. To już chyba nie wymaga komentarza. Anna Czeremcha wyjawiła w rozmowie ze Strajk.eu, że prowadziła korespondencji z liderem mazowieckiego KOD. Kiedy feministka w ostrych słowach napisała co myśli o jego postawie, Wieczorem zachęcił ją do przesłania kolejnych wiadomości, zaznaczając, że przydadzą mu się do napisania tekstu, w domyśle ukazującego działaczki w niekorzystnym świetle.Porządkowi z KOD czuli się na niedzielnym evencie panami i władcami sytuacji. Pozwolili sobie na akt bezprecedensowej cenzury wobec członków jednej z organizacji socjalistycznych, która dystrybuuje swoje biuletyny niemal na wszystkich protestach społecznych. Zdarzenie relacjonuje Paweł, działacz robotniczy.
[alert type=”error” title=”Paweł, działacz socjalistyczny”]Sprzedawałem gazetę na wczorajszej demonstracji. W pewnym momencie otoczyło mnie ok. 5 osób ze straży KODu. Mówili, że nie mam pozwolenia na sprzedaż gazety. Pytałem jakie pozwolenie, a oni stwierdzili, że mam z tego nielegalny zysk i wezwą policję jeśli nie schowam gazety. Trochę kłóciłem się z nimi, ale w końcu schowałem gazety. Kiedy chodziłem dookoła demonstracji, jeden ze strażników szedł za mną przez około pół godziny. Potem zniknął. Był to jeden z ludzi z obstawy, którzy wcześniej mnie zaczepili. [/alert]
Paweł zaobserwował również scenę szczucia policji na uczestniczki protestu z „nielegalnym” transparentem. – Tym razem było kilka policjantów. Byłem za daleko, aby słyszeć całą rozmowę, zakłócał ją zresztą hałas ze sceny. Ale było widać, że kobieta że straży tłumaczyła mundurowym, że należy wkroczyć do akcji przeciwko kobietom. Miałem wrażenie, że policja nie była zbyt chętna do represji i chciała raczej chciała uspokoić sytuację – tłumaczy Paweł w rozmowie ze Strajk.eu.
Zdarzenia z 3 października i wczorajszej demonstracji jednoznacznie obnażają stosunek Komitetu Obrony Demokracji do jednej z najważniejszych obecnie spraw społecznych w Polsce. Członkowie grupy Piotra Wieczorka pozwalają sobie bezkarnie na obrażanie uczestniczek i nasyłanie na nie aparatu represji państwa. Nie chodzi o dobro kobiet i ich zagrożone prawa, tylko o nadanie KODowi odpowiedniego wizerunku – ruchu protestu i naczelnej organizacji opozycyjnej.
KOD, który jawił się początkowo jako inicjatywa uruchamiająca obywatelska aktywność ponad podziałami politycznymi, kiedy zaczął tracić popularność, pokazał twarz pazernej na wpływy i miejsce na scenie politycznej sekty fanatyków. A szkoda, bo ładnie zaczynał.