Site icon Portal informacyjny STRAJK

Jak trwoga to do publicznego szpitala, czyli klęska prywatnej ochrony zdrowia

flickr

Zabija nie tylko sam wirus. Swoje dokłada też zaraza, której epidemia trwa już od 30 lat.  Na imię jej prywaciarstwo. Co najmniej dwa trupy ma już na sumieniu jeden z prywatnych warszawskich szpitali. Pacjenci przebywali na oddziale hematoonkologii, który był ogniskiem koronawirusa. Władze placówki zamiast leczyć i izolować, postanowiły wysłać zakażonych na domową kwarantannę. Rozumiecie? Prywaciarz wykopał chorych na nowotwór z dodatkiem Covid-19 ze swojego szpitala.

Stan zdrowia pozbawionych stałej opieki chorych szybko się pogorszył. Pojawiła się wysoka gorączka. Kiedy skontaktowali się ze swoją lecznicą, usłyszeli, że mają czym prędzej udać się do szpitala, ale w żadnym wypadku do tego, z którego ich eksmitowano. Do publicznego, a jakże. Bo zakażeni to problem. Jeszcze przestraszą klientów, nadszarpną renomę i obniżą zyski. A na to medyczny biznes pozwolić sobie nie może.

Chorzy trafili więc do Wojskowego Instytutu Medycznego (WIM). Od razu na OIOM, bo w stanie krytycznym. Dwóch z nich zmarło.

Dyrektorzy publicznych szpitali biją na alarm – podobnych przypadków jest znacznie więcej. Prywaciarze odsyłają nie tylko zakażonych koronawirusem, ale również pacjentów z innych oddziałów, zamykanych na czas epidemii, tak na wszelki wypadek, w ramach biznesowej kalkulacji zysków i ryzyka. Niektórzy próbują też na epidemii zarobić, całkiem sprytnie. Np. taki Szpital Dworski w Krakowie oferował na portalu społecznościowym testy na koronawirusa. Za „jedyne 150 zł”. Dopiero na miejscu pacjenci dowiadywali się, że placówka nie wykonuje badań na covid-19, a jedynie na obecność przeciwciał – wskazujące na to, iż ktoś już choruje lub też chorował, a więc nabył odporność na wirusa, który nie stanowi już dla niego zagrożenia.

Patologiczne i antyspołeczne zachowania właścicieli prywatnych szpitali nie są szczególnym zaskoczeniem. W końcu w kapitalizmie pogoń za zyskiem wygrywa z troską o wspólnotę i dobrostan jej członków na każdym kroku. Martwi jedynie, że kolejny rząd, tym razem ten, co trąbi o własnej wrażliwości, nie ma pomysłu jak rozwiązać problem utowarowienia opieki medycznej, podporządkowania zdrowia ludzkiego logice akumulacji kapitału.

Funkcjonowanie takich biznesów podczas epidemii potęguje szkody społeczne i stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Przewidział to rząd Hiszpanii. Tam już w połowie marca prywatni pracownicy służby zdrowia zostali tymczasowo „przejęci” i oddani do dyspozycji krajowego systemu opieki zdrowotnej. Ponadto publiczne i prywatne placówki zostały przygotowane do przekształcenia w nowe przestrzenie dla pacjentów z Covid19.

Co zrobił polski rząd? Kompletnie nic. Na prywaciarzy nie nałożono nawet obowiązku zapewnienia ciągłości leczenia. Tak więc, o ile za śmierć dwóch pacjentów bezpośrednio odpowiedzialna jest prywatna lecznica, to na symbolicznej ławie oskarżonych powinien zasiąść również minister Łukasz Szumowski, który 19 marca na antenie Radia Zet stwierdził, że nie widzi potrzeby pójścia drogą Hiszpanii. – Takie możliwości są, ale nie spotkaliśmy się dotąd z odmową współpracy z sektorem prywatnym. Część szpitali jednoimiennych jest własnością pomiotów prywatnych. Czuja się odpowiedzialni i bardzo za to dziękuję – mówił.

Ciekawe, czy miałby odwagę powiedzieć to dzisiaj w twarz rodzinom ofiar prywatnej służby zdrowia?

Exit mobile version