8 grudnia pod Sejmem połączyli siły hodowcy zwierząt futerkowych, bydła i drobiu. Protestowali przeciwko nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która rzekomo ma „uderzać w polską wieś”.
Rolnicy zanieśli marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu petycję, w której napisali:
„Z przerażeniem obserwujemy działania zmierzające do całkowitej likwidacji lub zatrzymania naszych branż (…) obawiamy się zniszczenia prężnie rozwijającego się sektora gospodarki, który od lat jest wzorem do naśladowania dla farmerów i hodowców zwierząt z całego świata. (…) Dobrostan hodowanych przez nas zwierząt spełnia wyśrubowane światowe standardy (…) polskie hodowle są marką samą w sobie. (…) Planowane zmiany w ustawodawstwie oceniamy bardzo negatywnie”.
Pod petycją podpisali się prezesi m.in. Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych, Związku „Polskie Mięso”, Krajowej Rady Drobiarstwa, Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, Federacji Związków Pracodawców–Dzierżawców i Właścicieli Rolnych.
W manifestacji wzięli udział też zwolennicy uboju rytualnego – w poselskim projekcie nowelizacji ustawy znalazł się również całkowity zakaz.
Protestujących poparli posłowie zasiadający w Sejmowej komisji rolnictwa – zrzeszającej niestety posłów wszystkich partii. Zapewniali, że nie dopuszczą do przegłosowania ustawy. – Cieszę się, że państwo są i pokazują, że dość z niszczeniem polskiego rolnictwa – powiedział przewodniczący komisji Jarosław Sachajko z Kukiz’15.
– Nie pozwolimy parcelować polskiej wsi, nie pozwolimy zabijać polskich przedsiębiorstw, które są naszą dumą w Europie (…) nie będziemy się godzić na to, by lata państwa pracy poszły na marne, żebyście zostali z długami – wtórowała mu Paulina Hennig-Kloska z Nowoczesnej.
Owacje zebrało przemówienie naczelnego lobbysty futrzarzy – Zbigniewa Ajchlera z PO, który oskarżał publicznie działaczy fundacji „Viva!”: – Jakie państwo oddaje hodowlę, która zajmuje drugie czy trzecie miejsce w świecie i nie wymaga wsparcia, a wręcz wspiera Polskę? Pseudotowarzystwa „Viva!” i Otwarte Klatki są największymi kłamcami, jakie świat widział. To są organizacje, które wprowadzają opinię publiczną w błąd.
Daniel Żurek, przedstawiciel hodowców, załamywał ręce nad losem futrzarzy po likwidacji branży: – Wszyscy wiemy, że jeżeli utylizator zdobędzie monopol na rynku odpadów poubojowych, którymi skarmiane są zwierzęta futerkowe, cena drobiu i ryb pójdzie do góry o 30 proc. (…) To są podwyżki Czabańskiego.
Natomiast prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego Jerzy Wierzbicki przekonywał, że wprowadzenie zakazu uboju rytualnego spowoduje załamanie rynku bydła mięsnego.
Organizatorzy podają, że pod Sejmem przeciwko prawom zwierząt protestowało około 3 tys. osób. W programie nie zabrakło odwołań do Boga i obowiązkowej wspólnej modlitwy. Lobbing trzyma się mocno. Ustawa nadal czeka na swoje pierwsze czytanie w Sejmie.