Ten film zobaczą wszyscy prawdziwi patrioci w naszym kraju. Bo kreuje nowe, polskie Westerplatte. Tym razem obronione skutecznie. Bez białej flagi.
Ten film zobaczą też wszyscy uczniowie w naszym kraju. Prosto, czwórkami do sal kinowych będą szli. Bo przecież jest to film o „największej polskiej bitwie od czasu II wojny światowej”. Bitwie wygranej, co nieczęsto zdarzało się w naszej najnowszej historii. Dodatkowo w filmie nie ma żadnych wątków miłosnych, a co dopiero homoseksualnych. Żadnych gołych cycków. Bo wojsko polskie, pomimo upału, zawsze w pełni regulaminowo umundurowane. A Arabki w obowiązkowych hidżabach. Zatem nawet podstawówki mogą film zobaczyć, zwłaszcza pod okiem katechetki lub księdza.
Ten film będzie powszechnie oglądany, bo ku zdziwieniu polskich pacyfistów, krajowi recenzenci wypisali mu wyjątkowo zgodne laurki. Ci najbardziej elokwentni przywoływali też amerykański, klasyczny już, „Helikopter w ogniu” w reżyserii Ridleya Scotta ze zdjęciami pracującego w Hollywood Sławomira Idziaka. I porównując z amerykańską produkcją, podkreślali znakomite walory warsztatowe polskiego filmu.
I trudno się z nimi nie zgodzić. Rzeczywiście „Karbala” w kategorii filmu wojennego jest majstersztykiem. Pod każdym względem. Scenariuszowym, zdjęciowym, scenograficznym, i przede wszystkim montażowym. Do tego jeszcze bardzo dobra gra aktorów drugiego planu. I głównych też, bo Bartłomiej Topa i Christo Szopow z komiksowych scenariuszowo postaci ulepili wielowymiarowe role.
Dzięki temu obrona City Hall, czyli ratusza, czyli centrum okupacyjnej administracji amerykańskiej, w irackiej Karbali w 2004 roku przez wojska polskie i bułgarskie nabrała nowego blasku.
Zwłaszcza, że jak mówi reżyser filmu Krzysztof Łukaszewicz w „Magazynie Filmowym” :
„Oficjalnie Polacy przebywali tam z misją stabilizacyjną i gdyby w 2004 roku wyszło na jaw, że w Iraku polscy żołnierze toczą ciężkie walki, w których w ciągu kilku dni zginęło około 200 przeciwników, to z pewnością wstrząsnęłoby to opinią publiczną i spowodowało spekulacje, czy zaraz nie zaczniemy hurtowo wracać stamtąd w trumnach. Zaczęłyby się protesty, gardłowania o natychmiastową dymisję rządu, jak to zwykle u nas… Dlatego z politycznych względów mówiono, że jedziemy tam odbudowywać szkoły, chronić konwoje z pomocą humanitarną, pomagać miejscowym i szkolić oddziały legalnej irackiej policji. Ale można powiedzieć, że polskim żołnierzom w Iraku i tak się powiodło – ofiar w czasie kilkuletniego pobytu polskiego kontyngentu było tyle, ilu w długi weekend ginie ludzi na drogach”.
Ten film zobaczą wszyscy narodowcy w naszym kraju, bo jego wymowa jest prosta jak konstrukcja kałacha. Oto polscy żołnierze raz jeszcze pokazali swe bohaterstwo. Znowu wystawieni przez Wielkiego Brata, teraz Amerykańskiego, na bój z przeważającym wrogiem. Ale wsparci przez Bułgarów dowiedli, że można. Można nawet ze zdradliwym, pozbawionym wszelkich zasad moralnych wrogiem wygrać. I to bez strat własnych. Bo udział w wcześniejszych „misjach”, czyli interwencjach zbrojnych, tak zahartował naszych wojaków, że się kulom nie kłaniają, a i kule się ich nie imają.
Obraz przeciwników, czyli arabskich muzułmanów, nie jest specjalnie wysublimowany. To dzicz z obcej nam kultury – z którą nasi „misjonarze”, oprócz kontaktów handlowych, nie mają żadnych bliższych relacji. Irakijczycy to notoryczni zdrajcy, oszuści, fanatycy religijni. Gotowi narażać życie swoich żon i dzieci aby ocalić swe męskie dupy. Z takimi „fanatykami” najlepiej rozmawiać przez celowniki karabinów.
W tym samym czasie, kiedy film „Karbala” będzie święcić frekwencyjne triumfy na polskich i bułgarskich ekranach, do Polski dotrą pierwsi uchodźcy z Syrii. Wśród nich mogą być też uchodźcy z Iraku. Bo przecież przed syryjską wojną domową trafiło ich tam ponad pół miliona.
Jak społeczeństwo polskie jest przygotowane na przyjęcie uchodźców, każdy buszujący w internecie widzi. Teraz te ksenofobiczne i nacjonalistyczne nastroje wzmocni niezwykle sugestywny, masowo oglądany film.
Film, który powstawał długo, bo początkowo nie było wystarczających środków finansowych. Ale w ostatnich dwóch latach rozwiązał się worek ze sponsorami. Polskie wojsko, program zbrojeń, nawet udział w „misjach”, czyli okupacjach innych krajów stał się cool i trendy. Zatem nie dziwmy się, że jednym ze sponsorów ksenofobicznej „Karbali” jest koncern medialny AGORA, wspierający jednocześnie antyksenofobiczne demonstracje zachęcające do przyjmowania uchodźców w naszym kraju.
Zatem w ramach programu integracji uchodźców z nadwiślańskim społeczeństwem film ten powinni obejrzeć wszyscy uchodźcy jeszcze przed wjazdem do Polski.
Niech będą powitani chlebem, solą i „Karbalą”. Na pewno po projekcji wybiorą Niemcy.
I nasze Westerplatte obroni się.
Ps. A tak naprawdę to City Hall w Karbali broniony był przez żołnierzy polskich, bułgarskich, amerykańskich. A także żołnierzy i policjantów irackich, bo nie wszyscy z nich zdezerterowali. Obroną dowodził raz Polak, raz Bułgar. W walkach zginęło trzech żołnierzy amerykańskich i jeden bułgarski. Ale kto by się w Polsce takimi drobiazgami przejmował.