Niesłychanej siły burza wybuchła po stronie PiS po publikacji brukowca „Fakt”, który w swojej szmatławej manierze opisał ze szczegółami czynności, jakich miał się dopuścić ułaskawiony przez Dudę człowiek.
Najpierw zaczął poseł Adam Bielan, który oskarżył „Fakt”, a jakże, że jest gazetą nie polską, tylko niemiecką, ponieważ należy do konsorcjum niemiecko-szwajcarskiego Axela Springera. Bielan brnął w śmieszność wydając z siebie zdanie, że „Niemcy ingerują w proces wyborczy w Polsce”. Zwieńczeniem tej autokompromitacji było zdanie: „Stąd mój apel do ambasadora Niemiec o to, by podjął w tej sprawie interwencję, ponieważ my nie życzymy sobie tego rodzaju zagranicznych interwencji”. Pomysł wydawałoby się poważnego choć trochę polityka, by wzywać na pomoc ambasadora obcego państwa, żeby ten interweniował w działalność medium wychodzącego w Polsce, jest niesłychany, nawet jak na standardy PiS.
W tym szaleństwie wspierali Bielana inni politycy PiS. Joachim Brudziński, podkreślając niemieckość „Faktu” mówił o „ohydnej manipulacji”, a Beata Mazurek wydawała z siebie kolejne insynuacje: „„Czyżby przyszedł rozkaz z Berlina? Skala kłamstw i manipulacji w niemieckich mediach w Polsce jest porażająca”. TVP, o czym pisze dzisiejsza papierowa „Gazeta Wyborcza”, na pasku programu informacyjnego posunęły się jeszcze dalej: „Czy Niemcy chcą wybrać Polakom prezydenta?”.
W każdym razie jest oczywiste, że ludzki dramat związany z popełnionymi przestępstwami, z których część była związana ze sferą seksualną, jest rozgrywany bezwzględnie przez media obu walczących ze sobą stron. Reakcja na publikację brukowca na tak wysokim szczeblu jest tego najlepszym dowodem.
Natomiast nie jest już całkiem zabawna reakcja ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednym Zbigniewa Ziobry. Pytany w programie telewizji publicznej o jego stosunek do tego wydarzenia odpowiedział: „My musimy się powoli zastanowić nad sytuacją mediów w Polsce, bo nad tym, co się teraz tu dzieje, nie możemy zupełnie przejść do porządku dziennego i już po kampanii prezydenckiej – mam nadzieję – wyciągniemy wnioski”. A to już ma charakter groźby, że władze PiS po, jak mniemają wygranych przez Andrzeja Dudę wyborach, wezmą się za media w Polsce, co fatalnie wróży wolności słowa w naszym kraju. „Wyciąganie wniosków” przez PiS z pewnością nie będzie niczym , co mogłoby służyć większej przestrzeni wolności wypowiedzi.