Jedynie trzech spośród 58 zatrzymanych w związku z napaściami na tle seksualnym w sylwestrową noc w Kolonii to uchodźcy.
W Polsce i wielu innych krajach Europy znów wezbrała w ubiegłym miesiącu fala histerii antyuchodźczej. To właśnie uciekających przed wojną na Bliskim Wschodzie, których zakwaterowano w RFN, oskarżono o sprawstwo gehenny jaka rozegrała się w Kolonii i kilku innych niemieckich miastach.
Masowa przemoc seksualna okazuje się jednak nie być dziełem uchodźców, a przypuszczenia i hipotezy prawicy, jak zwykle, mylne. Koloński prokurator, Ulrich Bremer, w rozmowie z dziennikiem „Die Welt”, ujawnił, iż jedynie trzy osoby spośród dotychczas zatrzymanych to osoby, które trafiły do Niemiec niedawno – dwóch Syryjczyków i jeden Irakijczyk. Pozostali to Niemcy, Tunezyjczycy i Algierczycy.
Bremer potwierdził również, iż postępowanie jest cały czas prowadzone i przewiduje się dalsze zatrzymania. Zaprzeczył też jakoby w sylwestrową noc w Kolonii doszło do tysiąca gwałtów. Spośród 1054 zgłoszeń ponad połowa dotyczy kradzieży, zaś pozostałe dotyczą usiłowań napaści seksualnej lub innego typu molestowania, ale nie gwałtu.
Wtóruje mu nowy szef policji w Kolonii Jürgen Mathies, który w rozmowie z dziennikarzami portalu The Local twierdzi, że nie ma żadnych dowodów na to jakoby olbrzymia ilość przestępstw przeciw autonomii seksualnej, do których doszło w noc sylwestrową w Niemczech, była zorganizowana czy dowodzona.
W trakcie zabaw karnawałowych w Kolonii doszło do kolejnych incydentów. Policja zarejestrowała 22 zgłoszenia molestowania seksualnego. Jedno z nich pochodziło od belgijskiej reporterki – Esmeraldy Labye, która została napadnięta w Kolonii podczas emisji na żywo. Dodajmy, przez osoby, które wyglądem przypominają Europejczyków.
[crp]