Wbrew twierdzeniom „ekspertów” polskiego internetu – wojna w Afganistanie trwa i nic nie zapowiada jej rychłego zakończenia.
Tydzień temu w Kabulu dwaj terroryści powiązani z tzw. Państwem Islamskim zaatakowali demonstrację tamtejszych szyitów – zabili 80 osób, kolejnych 230 zostało rannych. Minionej nocy atak przygotowali talibowie – z dotychczasowych, wciąż skromnych, doniesień medialnych, wynika, że plan zamachowców ostatecznie się nie powiódł.
Do eksplozji ciężarówki pełnej materiałów wybuchowych doszło przed kompleksem wojskowo-mieszkalnym, w którym kwaterują głównie różne zagraniczne delegacje. Po detonacji trzech terrorystów wdarło się do hotelu Northgale zlokalizowanego tuż obok bazy Bagram, byli uzbrojeni w broń maszynową i granaty. Kabulska policja natychmiast podjęła interwencję; wywiązała się strzelanina, w której wszyscy napastnicy ponieśli śmierć. Zginął też jeden funkcjonariusz.
Najprawdopodobniej policjant, który zginął w trakcie wymiany ognia z talibami jest jedyną ofiarą tego nieudanego zamachu. W swoich oświadczeniach talibowie twierdzą jednak, iż „były dziesiątki zabitych i rannych”. Jednocześnie wskazują, że zamach został przeprowadzony w lokalizacji oddalonej od terenów zamieszkałych przez lokalnych cywilów.
Od czasu inwazji Stanów Zjednoczonych na Afganistan w 2001 roku tzw. oficjalne źródła koncesjonowane przez Waszyngton, podają liczbę ponad 25 tys. ofiar śmiertelnych, które są rezultatem prowadzonej przez imperium amerykańskie polityki w tym regionie.