Obecna władza, na ogół nieznośna i społecznie szkodliwa, potrafi też czasem rozśmieszyć. Sporo humorystycznego przekazu za pośrednictwem mediów otrzymaliśmy w poniedziałkowe popołudnie. Rząd powiadomił powiem, że nad Kancelarią Premiera zarejestrowano, a następnie przejęto drona. Obiekt unosił się złowieszczo, a na dodatek jego operatorem okazał się obywatel Federacji Rosyjskiej. Czy to miał być zamach?
Tajemniczy obiekt latający został namierzony przez czujne oko funkcjonariusza Biura Ochrony Rządu. Dzielny „borowik” bardzo szybko ustalił, kto steruje dronem. Nie było to szczególnie wymagające zadanie, gdyż operator siedział spokojnie w sportowym porsche w sąsiedztwie budynku. Na miejsce została wezwana policja. W rozmowie z PAP sprawę drona relacjonowała rzeczniczka BOR Natalia Markiewicz. – Informację o nim zgłosił dowódcy zmiany, który zlokalizował operatora. Na miejsce wysłano patrol; operator został poproszony, by niezwłoczne wylądował nim w bezpiecznym miejscu. Osobę tę wylegitymowano i przekazano policji – powiedziała dziennikarzom.
Mimo, że osoba sterująca dronem zrobiła wszystko, by zostać zauważona, przedstawiciele władzy potraktowali sytuacje z powagą godną filmu szpiegowskiego. Sprawa została przekazania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Funkcjonariusze tej służby mają ustalić, czy kierowca sportowego porsche nie pojawił się przed budynkiem w celu zdobycia tajnych informacji na temat działania polskich władz. Podobno całkiem poważnie brana jest pod uwagę wersja, w której Rosjanin nagrywał obraz z dziedzińca KPRM bądź nagrywał rozmowy z kancelarii i Belwederu.
Kierowca porsche może mieć podwójne kłopoty, gdyż oprócz zarzutu szpiegostwa grozi mu kara za nielegalne prowadzenie obiektu latającego. Rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Mrozek powiedział, że wobec mężczyzny, który kierował dronem prowadzone są „czynności procesowe pod kątem złamania przepisów ustawy prawo lotnicze”. Chodzi o art. 212, mówiący o tym, że nie wolno użytkować tego typy urządzeń, statków powietrznych w strefach objętych zakazem lub ograniczeniami lotu”. Jeśli zarzuty zostaną postawione, Rosjanin może spędzić nawet do 5 lat za kratkami. Śledztwo w tej sprawie prowadzi również prokuratura.
Sprawa „szpiegowskiego” drona lewitującego nad kancelarią Beaty Szydło pokazuje, że państwo polskie po raz kolejny zachowuje się jak „kasjer dupa” ze skeczu Kabaretu Dudek – nieustannie atakowane, inwigilowane i obrażane jest zmuszone podejmować nadzwyczajne środki bezpieczeństwa i bronić się zawzięcie przed wszechobecnym wrogiem. Postać „szpiona” zakamuflowanego dla niepoznaki w jaskrawoczerwonej sportowej bryce za kilkaset tysięcy złotych pokazuje, jaka jest realność tego zagrożenia.