Członkowie ONR deklarują przywiązanie do konserwatywnych, jasnych wartości. Przedstawiają się wręcz jako uosobienie biblijnego cytatu ze św. Mateusza – „Niech mowa wasza będzie: Tak – tak, nie – nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”.
No chyba że pali im się grunt pod nogami. Wtedy zaczynają bawić się w niuanse, odcienie szarości, półcienie, dylematy, zawiłe tłumaczenia. Pięć piw, skomplikowana genealogia symboli sięgająca tysięcy lat wstecz. Lamenty: Boże coś Polskę, widzisz i nie grzmisz, że cały czas zbieramy cięgi za 1934 rok! Bo przecież okrzyki „A na drzewach zamiast liści będą wisieć syjoniści!” to nie jest wzywanie do nienawiści. To tylko jakieś abstrakcyjne stwierdzenie. Intencje mamy dobre, jesteśmy łagodni jak baranki. Brunatny? Gustowny kolor. To nie przemoc na tle rasowym, to obrona godności polskich kobiet. Uderzyliśmy działacza KOD, to wina KOD. To nie antysemityzm, to judeosceptycyzm. Wielkie rzeczy, że jakąś kukłę na rynku spalili?
Powinna powstać złota księga wymówek ONR „Dlaczego nie mamy nic wspólnego z faszyzmem”. Niestety argumenty na tak zwany zdrowy rozum absurdalne, zarówno rządzący, jak i sądy biorą za dobrą monetę. Raz było fiasko. Tym z Brzegu się nie udało, zbyt bezczelnie hailowali w biały dzień. Formacja jednak do tej pory nie potrafi wyjaśnić, skąd w jej szeregach takie ciągoty. Robert Winnicki ciągle jest zdziwiony i marszczy zatroskane czoło. Ciągle nam mówią, cholera, że faszyzujemy. Patrzcie, jak nas prześladują. Te lewaki.
W tej chwili Robert Winnicki wyraża troskę o kondycję Platformy Obywatelskiej, która złożyła wniosek o zdelegalizowania ONR. Według Winnickiego takiego wniosku niegodna jest składać formacja, która „być może nosi znamiona organizacji przestępczej, która skupia szwindlarzy oraz mafiosów. Więc lepiej niech uważa z takimi wnioskami”. Kto zatem jest godzien, aby domagać się likwidacji szkodliwej nacjonalistycznej bojówki? Matka Teresa? Papież Franciszek? Wniosek PO jest zresztą jedyną wartościową inicjatywą tej partii od dawna. Nie ma oczywiście szans zostać zrealizowany w dzisiejszej rzeczywistości politycznej, kiedy na ksenofobię jest oficjalne przyzwolenie prezydenta, rządzących i kościoła.
Członkowie ONR ciągle powtarzają, że są „nową” odsłoną tej wiekowej formacji. Że przemyśleli rok 1934. Może i przemyśleli. Tyle że doszli do wniosku „i to ma sens!”.